Najpiękniejsze kryje się we wnętrzu

Podczas kupna samochodu staram się być pragmatyczny i praktyczny. Zadaję sobie pytanie, ile będziesz jeździł tym autem, które chcesz kupić i co będziesz w nim potrzebował. Z tego względu BMW serii 5 raczej omiatałem wzrokiem, ponieważ uznałem, że nie spełnia racjonalnych kryteriów wyboru.

Z błędnego rozumowania wyprowadziły mnie dwie przesympatyczne Panie z Dynamic Motors– dealera BMW w Bydgoszczy i w Toruniu. Zaproponowały, żebym pojeździł BMW 5 plug-in hybrid – iPerformance. „Piątkę”, którą dostałem, napędzały dwa silniki – elektryczny o mocy 70 kW (95 KM) i benzynowy BMW Twin Power Turbo o mocy 135 kW (184 KM).

Na pierwszy rzut oka auto z zewnątrz przyciągało uwagę napisami, które opowiadają o zelektryzowaniu. Kolor raczej standardowy, nie elektryzujący w paskudny, szary, chłody dzień. Postrzeganie bryły i koloru zmieniły promienie słoneczne, które przebiły się przez chmury. BMW w nowym świetle odkryło swoją, klasyczną elegancję niczym wyrafinowane dzieło sztuki. Oglądając auto z boku, trudno znaleźć zbędny element. Jedno załamanie majestatycznej bryły za dużo. Ten samochód jest skrojony niczym garnitur przez najlepszego bawarskiego krawca. Tutaj nic się nie marszczy, nie zagina, nie sprawia wrażenia tandety, czy przesadnego przepychu. Błękitna bryła osadzona jest na wręcz ascetycznych felgach, co jeszcze bardziej podkreśla, że auto należy do samochodowej arystokracji.

Po podejściu do zelektryfikowanej „piątki” nienachlanie przykuwa uwagę gra kolorów z zewnątrz z jasną, skórzaną tapicerką i czarną podsufitką w środku, a do tego konsola z elementami piano i szczotkowanego aluminium przecinanego kratką. Wszystko sprawia, że sznyt garnituru wyeksponowała elegancka koszula i gustowny, doskonale dobrany krawat.

Fotel kierowcy, podobnie, jak pasażera, można ustawić w jednej z blisko dwustu dostępnych pozycji. Nie ma zatem najmniejszej możliwości, żeby nie uzyskać indywidualnego komfortu dedykowanego tylko dla siebie. Nawet zagłówek można regulować w różnych pozycjach, tak, że w zasadzie można wręcz ułożyć się do snu. Przy wzroście przekraczającym metr dziewięćdziesiąt fotele oferują dodatkowe podparcie pod kolana. Po umoszczeniu się za kierownicą czas na jej ustawienie. Swoją drogą stanowi kolejny elegancki element wnętrza. Pokryta gładką skórą z doskonałymi wyprofilowaniami na kciuki. Całość dopełnia znaczek M POWER i łopatki do zmiany biegów, które są przydatne po wyłączeniu automatycznej skrzyni biegów.

Regulacja koła kierownicy, podobnie, jak w przypadku foteli w każdej możliwej płaszczyźnie, co w połączeniu z ustawionym wcześniej fotelem daje idealny efekt. Oczywiście po tych wszystkich zabiegach – zapisanie ustawienia w pamięci komputera pokładowego, która daje możliwość zapamiętania kolejnych osób, które zasiądą za sterami iPerformance. Swoja drogą zastanawiam się, kto po tym, jak pojeździ tym samochodem zechce się nim współdzielić.

Dalej standard, do którego BMW już przyzwyczaiło swoich klientów. Jakość materiałów, spasowanie, wrażenie, oszołomienie. Obserwując monitor wyświetlacza, a raczej tabletu z wykorzystaniem przełączników i pokrętła znajdującego się pomiędzy fotelami, kierowca programuje BMW, żeby idealnie spełniło jego oczekiwania. Indywidualizuje ustawienia wszelkich możliwych parametrów, jazdy, oświetlenia, muzyki, klimatu i dziesiątek innych, których nie sposób wymienić.

W zależności od wybranego trybu jazdy przed oczyma prowadzącego, tuż za kierownicą na ekranie wyświetlają się zegary, a ich kolor wskazuje wybrany tryb jazdy.

Początkowy to Comfort. W aucie pracują na zmianę dwa silniki elektryczny i spalinowy. W środku panuje totalna cisza. Jedyne co słychać, to kaszel pająka przypadkowo wniesionego na obuwiu do środka. Usta zasiadającego za kierownicą nabierają grymasu przypominającego kształt banana. Zjawisko się pogłębia, po przejechaniu każdego kolejnego kilometra. Całość dopełnia informacja, że limuzyna średnio spaliła 1,2l/100. Jak mawiał jeden z bohaterów polskiej, kultowej komedii: „panie toż, to siok”.

Przyznaję, to naprawdę szok. BMW 5 przejechałem kilkadziesiąt kilometrów przez miasto i ani razu nie załączył się silnik spalinowy. Po wyjeździe z miasta, jak przełączyłem samochód w tryb Sport włączył się na chwilę czterocylindrowiec i dał 1,2 litra na 100 kilometrów.

iPerformace, jak deklaruje producent, naprawdę charakteryzuje zerowa emisja lokalna, czyli nie ma najmniejszego udziału w wytwarzaniu smogu, mimo to, że ma jeszcze silnik benzynowy.

Jeszcze lepiej jest w trybie Eco. Samochodu nie słychać i zdaje się zachowywać na jezdni, jak jacht na morzu. Bez kozery w BMW nazywają to żeglowaniem. Auta wykorzystują podstawowe prawa fizyki, masa plus prędkość wprowadzają dzieła z Bawarii w ruch. Kierowca na monitorze obserwuje przepływ energii i powiększającą się liczbę kilometrów, dzięki odpowiedzialnemu hamowaniu oraz przyśpieszaniu.

Za ekologiczną jazdę są mu przyznawane gwiazdki. Warto walczyć o gwiazdki przyznawane przez samochód, ponieważ nagrodą jest zwiększenie dystansu na jednym ładowaniu i tankowaniu. Przy eco-jeździe można uzyskać nawet 20 dodatkowych kilometrów. Jednocześnie zapewniam, że przyjazne dla środowiska podejście do jazdy, nie psuje z niej frajdy. Samochód  jest mniej żwawy niż w trybie Comfort, czy Sport, ale w dalszym ciągu dostarcza niezliczonych emocji.

Pomagają w tym wcześniej wspomniane, indywidualne ustawienia, wprowadzone przez kierowcę. Po wybraniu trybu można wprowadzić swoje parametry jazdy, albo korzystać z zaprogramowanych.

Jazda „piątką”, to ciągłe odkrywanie tego, co ten samochód oferuje, żeby doświadczać: „Radości z jazdy” i to za każdym razem, kiedy zasiada się za kierownicą.

Wrażenia się potęgują tuż po zmierzchu. Wnętrze BMW rozświetlają ledowe linie. Oczywiście, że intensywność światła oraz kolor, a w zasadzie kolory można zmieniać i dostosować do swoich upodobań. Kilka kolorów z zasadniczej palety można przełamywać bielą, co daje jeszcze większy efekt. Z jasną, skórzaną tapicerką całość wygląda imponująco.

BMW 5 – to esencja strategii firmy – NUMBER ONE > NEXT. Innowacyjna technologia, która skupia się na potrzebach i wymaganiach ludzi. Auto, jak żadne inne koncentruje się na współczesnych oczekiwaniach użytkowników. Zarówno pod względem linii, nieprawdopodobnych wrażeń z jady, jak również nieprzerwanie rozwijanej przez  Grupę komunikacji jutra.

BMW, czy MINI planują, organizują trasę, ładowanie baterii, sugerują przerwę na kawę. Analizują sytuację na drogach i na jej podstawie podpowiadają trasę, dzięki której można skrócić czas podróży do celu. Auta komunikują się z serwisem, pomocą drogową, a jeżeli zajdzie taka konieczność wezwą służby ratownicze podając pozycję samochodu. Jeżeli właściciel podda się ustawieniom BMW, to samochód po zebraniu danych z jazdy, jak np. długość pokonywanych tras, prędkość, czy słuchane stacje radiowe, sam ustawi najlepsze parametry jazdy zapewniające komfort i ekonomię eksploatacji.

Jeżeli doda się do tego możliwość rozmawiania z BMW, to już koło bawarskiego perfekcjonisty się zamyka. Wystarczy usiąść za kierownicą i wypowiedzieć zaklęcie: „HEJ BMW”, a następnie sprecyzować, „jest mi zimo” albo „muzyka”, czy jestem „zmęczony” i zaczyna się dziać. Włącza się ogrzewanie, włącza się radio, względnie ulubiona muza ze smartfona, a w przypadku jestem „zmęczony” – wszystko jednocześnie, zindywidualizowane do naszego stanu, żeby w przyjaznym i bezpiecznym otoczeniu wrócić do domu będąc prowadzonym przez BMW.

No i właśnie w taki sposób Pani Iwona przy współudziale Pani Oli z Dynamic Motors zabiły moje pragmatyczne i praktyczne podejście do marki. Umożliwiły „przymierzenie” idealnie skrojonego garnituru, po czym dobrały koszulę, krawat, a nawet poszetkę. Umieściły w BMW 5 plug-in z załadowanym po „korek” prądem w bateriach i zalanym po kres zbiornikiem paliwa.

Ja za każdym połkniętym kilometrem dawałem się oczarowywać bardziej. Chcecie poczuć magię samochodu, który niczego nie udaje – podjeździe do salonu BMW i wybierzcie „numer”, który Wam się najbardziej spodoba i oddajcie się iluzji BMW. Nie zastanawiajcie się, jak oni to robią. Skoncentrujcie się na przyjemności i: „Radości z jazdy”.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...