„Elektryczny grom” z BMW Motorrad

Po jazdach BMW i3s, sądziłem, że w przypadku elektryków, rodem z Monachium już nic mnie nie zaskoczy. Tkwiłem jednak w ogromnym błędzie, z którego wyprowadzili mnie specjaliści, tym razem od motocykli, ale także z Dynamic Motors. Dealera BMW, dzięki, którego uprzejmości mogę doświadczać, co jakiś czas: „Radości z jazdy”, a co najważniejsze dzielić się nią z Wami na blogu.

Wystarczyło usiąść za kierownicą, skutera elektrycznego BMW C Evolution i pojęcie elektromobilności w mieście nabrało dla mnie, zupełnie nowego, fascynującego wymiaru i to od pierwszej chwili.

Wielkość oraz waga skutera, wywołały poczucie bezpieczeństwa i stabilności, zarówno na postoju, jak i później w ruchu. Mimo to, od pierwszych sekund należy zachować ostrożność. C Evolution dysponuje rozwiązaniami rodem z BMW i3, co czyni go bezwzględnym pogromcom wszystkich, którzy spróbują stanąć z nim w szranki pod sygnalizatorami świetlnymi. Ze skuterem elektrycznym ze stajni BMW nikt, nie ma szans.

Do dyspozycji prowadzącego są cztery tryby pracy. Przełącza się je jednym palcem prawej dłoni. Informacja o trybie jest wyświetlana na monitorze TFT (wyświetlaczu ciekłokrystalicznym) przed kierowcą i to wielkimi literami. Do wyboru jest tryb miejski ROAD, ekologiczny ECO-PRO, ale najbardziej fascynujący jest DYNAMIC. W tym ostatnim, nie ma mowy o popularnym powiedzeniu: „wiatr we włosach”, ponieważ gdyby nie kask na głowie, który je przytrzymuje, to z pewnością te, za każdym razem podczas ruszania zsuwałyby się na plecy. Dynamika, z jaką startuje i przyśpiesza BMW i3 robi wrażenie. Strat i przyśpieszenie skutera BMW, to jak skok statku kosmicznego w przestrzeń międzygalaktyczną rodem z „Gwiezdnych wojen.” Nawet opinie wytrawnych motocyklistów, którzy kochają swoje stalowe rumaki to potwierdzają. Ci, którzy jeździli C Evolution w skrytości przyznają, że skradł im serce, mimo to, że nie ma chromów i pięknie grającego, basem wydechu, nie łapie także tonów wysokich, ale jest czaderski. Oceny zawodowców, to chyba najlepsza rekomendacja dla „elektrycznego gromu” rodem z BMW Motorrad.

Skuter zaskakuje niezliczonymi, ultra nowoczesnymi rozwiązaniami i podobnie, jak auta tej marki także komfortem jazdy. Komunikuje się za pomocą wcześniej wspomnianego wyświetlacza TFT i przycisków po obu stronach kierownicy. Prowadzący otrzymuje informacje m.in. na temat zasięgu, stanu naładowania baterii, trybie pracy silnika, bieżącym zużyciu energii, jak również poziomie odzyskiwanej energii podczas hamowania.

W trybie jazdy ECO-PRO system odzyskiwania energii jest niebywale wydajny. Skuter po zamknięciu manetki gazu we wszystkich trybach pracy silnika hamuje i włącza automatycznie światło stopu, ale w trybie eco jest najbardziej czuły i efektywny. Jeździec może się o tym przekonać obserwując, co się dzieje na wyświetlaczu ciekło krystalicznym. Jeżeli pola w okręgu tuż pod cyframi wskazującymi prędkość, zapełniają się po prawej stronie, C Evolution pobiera energię z baterii, jeżeli pola wypełniają się po lewej stronie okręgu, to Evolution przetwarza energię z hamowania na prąd i zasila akumulatory. W efekcie elektrykiem, można przejechać około 160 kilometrów. Jeżeli zabraknie energii, to wystarczy otworzyć część siedziska pod pasażerem i wyjąć ze schowka ładowarkę z możliwością ustawienia natężenia prądu ładowania. Czym wyższe natężenie prądu ładowania, tym szybciej skuter jest gotowy do połykania kolejnych kilometrów w drodze do celu. Ważne jest to, że ładowarka jest łudząco podobna do telefonicznej. Jedynie trochę większa i nieco cięższa. Wszystko pozostałe bez zmian. Jedna wtyczka do gniazda w skuterze, a druga do gniazdka z prądem, a kierowca na kawę.

Ze wstydem przyznaję, że wsiadając na C Evolution ze stajni BMW Motorrad zadałem sobie pytanie – ciekawe, czy motocykle z Bawarii są równie bezkompromisowe i perfekcyjne, co auta. Odpowiedź uzyskałem po kilku dniach jeżdżenia. Wbrew pozorom wiele osób zwracało uwagę na kolorystykę i przerażającą ciszę seledynowo-czarnej, błyskawicy, której ledowa, śnieżnobiała kreska z przodu, stanowiąca światło do jazdy dziennej, zbliżała się do każdego z prędkością pioruna i to nawet w trybie eco.  

Nie można, zatem napisać, o Evolution, że jest designersko nieciekawy. On po prostu wzbudza emocje. Jednym się podoba innym nie.

Pozostałe rozwiązania zastosowane w skuterze nowej generacji, także porażają. Nie ma żadnej przypadkowości. Wszystko idealnie dobrane i spasowane. Doskonałe materiały. Prowadzącego nie zawodzi intuicja. Wodząc wzrokiem po przyrządach, czy przełącznikach, znajduje je w miejscach, w których ich się spodziewa. Bez zarzutu w skuterze funkcjonuje ABS. Bieg wsteczny, wydatnie pomaga wycofać maszynę, która waży ponad 270 kilogramów. Systemy zastosowane w Evolution korygują również drobne błędy prowadzącego skuter. Po zakończeniu jazdy, hamulec włącza się automatycznie zaraz po wyprostowaniu bocznej nóżki, umożliwiającej postawienie maszyny, przechylonej na lewy bok. Skuter również nie ruszy, jeżeli nóżka nie zostanie złożona. Siedzisko jest bardzo wygodne. Przeszyte nicią w jasnym kolorze, co dodatkowo nadaje fajnego wrażenia nietuzinkowej stylistyce utrzymanej w bardzo dobrym stylu i guście. Równie ciekawie wygląda biała sprężyna amortyzatora po lewej stronie w zestawieniu z czarną, pięcioramienną, piętnasto-calową felgą.

Oczywiście poza wyposażeniem podstawowym, o którym napisałem, elektryka można doposażyć z liczne akcesoria. Suma wszystkich przymiotów C Evolution sprawia, że dzieła z BMW Motorrad wywołują ekscytację porównywalną do tych, które wzbudzają auta, jak chociażby i8 i jego odmiany, czy i3, także w różnych, zaskakujących konfiguracjach, jak np. „s”. Super, że na polskich jezdniach, jest coraz więcej takich ciekawostek, jak elektryki z BMW.  Przynajmniej nie jest nudno i szaro, jak bywało, to niegdyś.

Jak zwykle polecam jazdę próbną, tym bardziej, że pogoda zachęca, a nawet, jeżeli będzie zimno w dłonie, czy w pośladki w Evolution można włączyć ogrzewanie jednego i drugiego, zatem trzymajcie się ciepło i miłego wypoczynku podczas wakacji.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...