Statystyczny Polak

Koniec 2021 roku, to nie tylko kolejny atak zarazy, ale także galopująca inflacja, a wraz z nią rosnące ceny w tym na stacjach paliw. Nomen omen z drenowaniem naszych kieszeni przy dystrybutorach zbiegła się ogólnopolska kampania bilbordowa, z której kierowcy mogli się dowiedzieć, że „ceny paliw w Polsce są jednymi z najniższych w Europie”. Jednak, jak mawiał prezes klubu „Tęcza” w filmie „Miś” – „nie można mieszać ze sobą dwóch systemów walutowych”, zatem obiektywnym odniesieniem do sloganu reklamowego może być ilość litrów paliwa, jaką można nabyć za miesięczne wynagrodzenie. W 2020 roku przeciętna wypłata w Niemczech, oscylowała na poziomie 3 975 euro – po przeliczeniu na złotówki – po obecnym kursie, to 18 078 złotych. W naszym kraju w 2021 roku średnie wynagrodzenie brutto wyniosło 6 644 złote, czyli na „rękę” nieco ponad 4 000 złotych. W związku z tym, jeżeli mieszamy ze sobą dwie waluty, to sąsiedzi z zachodu na polskich stacjach benzynowych za swoją miesięczną wypłatę mogą kupić 3 476 litrów Pb 95, a my 807 litrów. Dla czystego i pełnego obrazu – obecnie litr benzyny w Niemczech kosztuje około 1,71 euro, zatem za niemiecką wypłatę można kupić 2 324 litry paliwa, a za polską 807 litrów. W przypadku przeliczania złotych na euro wynik dla nas jest miażdżący, ponieważ za miesięczne – polskie wynagrodzenie po przejechaniu granicy możemy kupić 515 litrów bezołowiowej. Przeliczając dalej, cena za litr za zachodnią granicą, to 7,78 złotych, czyli najprawdopodobniej taka, jaką przyjdzie nam zapłacić w lipcu, gdy skończą się ceny regulowane, obniżki podatku, tarcze oraz inne zabiegi mające zdusić galopującą inflację. Stanami Zjednoczonymi Europy nie jesteśmy i siła nabywcza pieniądza, na który ciężko pracujemy daleka jest od satysfakcjonującej. W efekcie zalanie zbiornika paliwem dla Polaka jest bardziej bolesne aniżeli Niemca.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...