Polowanie na benzynę

Na Starym Kontynencie trwa polowanie na silniki spalinowe niczym na czarownice w średniowieczu. Najniebezpieczniejsze są te wysokoprężne – one są winne całemu złu świata motoryzacyjnego i powinny być odłowione i zniszczone raz na zawsze. W krucjacie przeciwko dieslom, nie mają znaczenia wyniki niezależnych badań, które udowodniły, że zużycie energii przez samochody spalinowe w cyklu całego życia jest niższe od elektrycznych. Przykład – Octavia Combi 2.0 TDI zużywa w swoim „życiu” 164 MWh energii, to mniej niż hybrydowy Prius z wynikiem 167 MWh i uwaga w pełni elektryczny 500e ze zużyciem 171 MWh. Przytoczone dane pochodzą z badania Life Cycle Assessment – organizacji Green NCAP. Przeprowadzone analizy są innowacyjne i wielopłaszczyznowe np. uwzględniają całkowitą szacunkową emisję gazów cieplarnianych od produkcji samochodu przez eksploatację, aż po recykling. Próba objęła auta eksploatowane do 16 lat z przebiegiem do 240 000 kilometrów. W przypadku EV baterie w obecnych modelach, wydajność energetyczną zakończą w połowie przyjętego okresu, natomiast auta w dalszym ciągu będą się nadawały do jeżdżenia. Przeznaczenie ich do recyklingu ze względu na koszt wymiany zestawu ogniw zasilających jest przestępstwem wobec środowiska naturalnego, podobnie zresztą zabieg wymiany akumulatorów. Wymiana zestawu baterii wymaga utylizacji starych, wyprodukowania nowych, zatem dodatkowej emisji CO2. Recykling sprawnego technicznie samochodu, który może połykać kolejne tysiące kilometrów jest nie tylko nieuzasadniony ekologicznie, ale także ekonomicznie – to dzisiaj gigantyczny problem, tym bardziej, że liczba pojazdów zelektryfikowanych stale rośnie, a wraz z nią kłopot. Przed producentami stoi nie tylko problem, pojemności, zasięgu i ceny, ale recyklingu ogniw. Obecnie statystyczny samochód elektryczny posiada minimalną przewagę nad pozostałymi układami napędowymi pod względem emisji gazów cieplarnianych i szkodliwego oddziaływania na klimat Ziemi. Ceny ropy szaleją, podobnie, jak energii. W Polsce cenę prądu winduje wysoka opłata za uprawnienia do emisji CO2, ponieważ energia płynąca w sieciach napowietrznych pochodzi ze spalania węgla. W efekcie problemów z transformacją motoryzacji przybywa. Nad Wisłę rośnie rynek wtórny EV. Do kraju napływają egzemplarze pamiętające początki napędów na prąd. Zgodnie z zapewnieniami producentów akumulatorów ich żywotność jest zaplanowana na 8 lat standardowej eksploatacji. Wynika z tego, że w większości sprowadzanych EV baterie utraciły wydajność energetyczną pozwalającą na eksploatację auta zgodnie z założeniami producenta. W efekcie za chwilę możemy stać się jednym wielkim sarkofagiem dla zużytych zestawów akumulatorów z elektryków pochodzących ze Stanów, Norwegii, Niemiec oraz innych bardziej rozwiniętych, które pierwszy etap rozwoju motoryzacji napędzanej prądem mają za sobą.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...