Dzisiaj można jedynie kupić i czekać na wybudowanie pierwszej w Polsce stacji do tankowania wodoru albo tankować w Berlinie, mając na uwadze, że zasięg po napełnieniu zbiornika oscyluje na poziomie 650 kilometrów.
Auto z napędem w pełni elektrycznym do drogich nie należy, oczywiście porównując cenny innych producentów europejskich, czy amerykańskich. Marka na rynku istnieje od dziesięcioleci i należy do niekwestionowanych liderów w projektowaniu i budowaniu samochodów z napędem hybrydowym, chociaż zaczynała od produkcji maszyn włókienniczych.
Za elektryka, którego zatankowanie zajmuje mniej czasu niż tradycyjnego spalinowca trzeba zapłacić w wersji bazowej 299 900 złotych. Tym samym, cena, Toyotę Mirai, czyni  najdroższym samochodem w ofercie marki. Mając jednak na uwadze, że auto jest w pełni elektryczne, zasięg sięga 650 kilometrów na jednym ładowaniu, które zajmuje kilka minut, to bardzo interesująca oferta na obecnym rynku EV z tradycyjnymi bateriami, których ładowanie zajmuje kilkadziesiąt minut do kilku godzin. Jedynym wyzwaniem w naszych warunkach jest nieistniejąca infrastruktura do eksploatacji pojazdów napędzanych ogniwami wodorowymi. Pierwsza stacja ma powstać w ciągu kilku miesięcy, co nie rozwiązuje problemu potencjalnych zainteresowanych ze względu na zasięg 650 kilometrów. Marka, nabywców znajdzie jedynie wokół stacji, co mocno ograniczy sprzedaż.
W związku z tym, premiera na polskim rynku ma raczej charakter wizerunkowy, dający silny przekaz troski o środowisko. Jedyny ślad, jaki auto po sobie pozostawia, to ślad opon na asfalcie, oczyszczone powietrze przez filtr, a także woda, aczkolwiek nie zdatna do picia.
Prezentacja, to także niewątpliwie ukłon w naszą stronę i wyraz wiary, że w niedalekiej przyszłości będziemy jeździli na wodorze, a nie na ropie, poruszającej 12 letniego diesla – i za to Japończykom z tego miejsca dziękuję.