pożar

Palący sen zarządcy

Doniesienia o płonących każdego dnia samochodach elektrycznych poruszają wyobraźnię m.in. zarządców wszelkich obiektów, począwszy od wspólnot mieszkaniowych (ostatnio opisana), skończywszy na miejscach użyteczności publicznej. Garaże już nie tylko grożą zawaleniem pod ciężarem aut na baterie, ale także mogą spłonąć, a wraz z nimi cała nieruchomość na wyższych kondygnacjach. Idąc śladem przywołanego myślenia należy się zastanowić nad zasadnością unijnych dyrektyw zmierzających do wyrugowania z rynku samochodów z napędem spalinowym na rzecz aut na prąd. Kłopot może mieć swoje źródło w stosunkowo niewielkiej wiedzy nt. pojazdów bateryjnych i potwierdza stereotyp o obawie przed czymś , czego nie znamy. Ponad sto lat temu samochód z silnikiem spalinowym był utożsamiany z dziełem szatana i obecnie można odnieść wrażenie, że historia zatoczyła swoje koło. Powrót tematu palących się elektryków, wywołał zakaz parkowania samochodów na prąd w jednym z popularnych basenów warszawskich. Od 01 maja „… w trosce o dobro klientów i bezpieczeństwo obiektu” na podziemny parking nie będą miały wjazdu EV. Oburzenie klientów zdaje się być uzasadnione, ponieważ zostali dotknięci dyskryminacją ze względu na napęd pojazdu, który chcą zaparkować pod pływalnią. Mało tego, zostali postawieni w jednym szeregu z właścicielami Pandy w gazie. Rozgoryczenia nie jest w stanie złagodzić ani uzyskana dopłata do zakupu, ani bezkarna jazda buspasami i darmowe parkowanie w płatnych strefach. Tematowi pikanterii dodaje nieczytelna sytuacja amatorów kąpieli przyjeżdżających na Warszawiankę samochodami z napędem mieszanym. W końcu hybrydy też mają zainstalowane baterie i są elektryczne. W całej sprawie można odnieść wrażenie, że podobnie, jak w przypadku zarządcy nieruchomości, który odmówił członkowi wspólnoty wyznaczenia punktu do ładowania EV, problem tkwi w niewiedzy i niechęci zakorzenionej w powiedzeniu, że jak się chce kogoś uderzyć, to kij się zawsze znajdzie. Wielokrotnie pisałem, że pożary aut elektrycznych należą do rzadkości. Zdecydowanie częściej płoną auta na sok z dinozaura. Najczęstszą przyczyną pożarów są wypadki drogowe, wywołujące nadmierne wyzwolenie energii mogącej spowodować zapłon. Punktami zapalnymi jest zwarcie instalacji elektrycznej, temperatura i wydostające się bez kontroli na zewnątrz paliwo. W przypadku elektryków uszkodzenie, zwarcie w zamkniętym zestawie akumulatorów wysokonapięciowych. Auto elektryczne spala się podobnie, jak benzynowe, problem stanowią reakcje chemiczne zachodzące w bateriach. Zestaw wymaga chłodzenia i zaduszenia przez odcięcie od tlenu. Jest mało prawdopodobne, żeby samochód elektryczny zapalił się sam bez ingerencji człowieka. Zimą zestaw baterii jest ogrzewany, a latam chłodzony, właśnie po to, żeby nie doszło do przegrzania zestawu. Warto, o tym wszystkim wiedzieć, czytać, pytać, rozmawiać. Zmiana przyzwyczajeń motoryzacyjnych jest nieunikniona, chociaż sposoby jej wprowadzania pozostawią wiele do życzenia mając na względzie zasady obowiązujące w cywilizowanym świecie demokracji, w której podobno wartością nadrzędną jest człowiek.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...