Bolesna miłość

Historia trochę przypomina dawny skecz w wykonaniu Zenona Laskowika i Bogdana Smolenia pt.: „Szpital” – „…pacjent ma prawo do zdrowia. Pacjent umiera, a prawo zostaje.” Podobnie rzecz się ma z prawem mieszkańca bloku do wyznaczenia miejsca i ustawienia ładowarki dla pojazdu elektrycznego. Ustawa daje przywołaną możliwość, każdemu Rodakowi przynajmniej na papierze, ale po kolei. Pan Tadeusz, który podzielił się swoją przygodą z elektromobilnością na FB uwierzył w ustawowy zapis i stał się czołową postacią w mission Impossible. Bohater opowieści wiedział, że wnioskując o stację do ładowania, koszty inwestycji musi ponieść z własnej kieszeni bez możliwości zwrotu poczynionych nakładów. Pomimo to, wystąpił do zarządcy nieruchomości o zgodę na realizację przedsięwzięcia. Jako wnioskodawca pokrył koszty wynikające uwaga – ze sporządzenia ekspertyzy w zakresie instalacji elektrycznej oraz miejsc parkingowych przylegających do ładowarki. Wspominany dokument może sporządzić jedynie osoba posiadająca uprawnienia budowlane w specjalności instalacyjnej w zakresie sieci, instalacji i urządzeń elektrycznych i elektroenergetycznych do projektowania bez ograniczeń. Glejt musi zawierać w treści zapisy o mocy przyłączeniowej budynku, która może zostać wykorzystana na potrzeby funkcjonowania punktu ładowania, wskazać punkty w instalacji elektrycznej, w których przyłączenie punktu ładowania jest dopuszczalne, określać parametry punktu z uwzględnieniem maksymalnej mocy punktu ładowania, który może zostać przyłączony do instalacji elektrycznej, podawać rozwiązania budowlane oraz techniczno-instalacyjne, jakie powinny zostać przyjęte przy instalacji punktu ładowania, w tym wymagania dotyczące wyrobów zastosowanych do instalacji tego punktu, warunki niezbędne do bezpiecznej eksploatacji punktu ładowania, wymagania, jakie powinny być spełnione w zakresie bezpieczeństwa pożarowego w związku z zainstalowaniem punktu ładowania pojazdu elektrycznego. Mimo całej złożoności zaświadczenia, bohater opowieści uzyskał pozytywną ekspertyzę od osoby uprawnionej. Jednak radość zainteresowanego okazała się przedwczesna pomimo to, że przepisy zakładają, iż po przychylnej recenzji zgoda na postawienie ładowarki musi być wydana. Natomiast nikt do tej pory nie napisał, że jest obarczona pierwiastkiem ułomności ludzkiej, a mianowicie niechęcią jednego człowieka do drugiego. Zgodnie z ustawą ładowarka o mocy 11 kW wymaga zgody jedynie zarządcy budynku i nie jest podejmowana w formie uchwały przez lokatorów, jedynie powyżej przywołanej mocy przychylność muszą wyrazić wszyscy współwłaściciele. W związku z tym, zarządca korzystając z przysługującego mu prawa dopatrzył się, że w świadectwie, nic nie jest napisane o parkowaniu i wychodząc z założenia, że samochody elektryczne płoną każdego dnia, zwrócił się do projektanta instalacji przeciwpożarowej o opinię w temacie. Miał ogromne szczęście i trafił na podatny grunt. Osoba, do której się zwrócił, zarządziła przeprowadzenie symulacji rozprzestrzeniania się pożaru na wypadek zapalenia się elektryka. Problem jednak polega na tym, że kosztem eksperymentu nie można obciążyć wnioskodawcy, ponieważ zabrania tego ustawa. Zarządca usatysfakcjonowany treścią korespondencji od znawcy migracji ognia, zawiadomił elektroentuzjastę, że z przykrością informuje, iż w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców i budynku nie może dopuścić do postawienia stacji do ładowania pojazdów elektrycznych, chyba że członkowie wspólnoty zgodzę się na przeprowadzenie symulowanego pożaru, za który trzeba będzie zapłacić 37 260 złotych. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że odmowę na postawienie punku do ładowania EV można otrzymać tylko w czterech sytuacjach: negatywnej ekspertyzy, nieposiadania przez wnioskodawcę prawnego tytułu do lokalu, braku zgody właściciela nieruchomości w przypadku, w którym wnioskodawca jest najemcą lokalu, wnioskujący nie zobowiązał się do pokrycia kosztów inwestycji. Zastanawiałem się nad komentarzem do opisu studium przypadku i doszedłem do wniosku, że rzecz pozostawiam Wam Szanowni Czytelnicy i jedynie pozwolę sobie zapytać, ilu takich „zarządców” mamcie wokół siebie w codziennym życiu, którzy całkowicie bezinteresownie je zatruwają.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...