20 kwietnia minął rok od jednej ze spektakularnych premier bawarskiego koncernu, który zaprezentował nietuzinkowy luksus oznaczony kodem fabrycznym G70. Samochód do dzisiaj wzbudza emocje, a zarazem kontrowersje. Flagowy model siódmej generacji produkowany jest od 1977 roku i nieprzerwanie zaspokaja oczekiwania najbardziej wymagających klientów niemieckiej marki. Prezentacja najnowszego odbyła się po upływie 45 lat od pokazania pierwszego egzemplarza, wyposażonego w sześciocylindrowy silnik w układzie rzędowym, który z czasem zyskał opinię kultowego i stał się marką samą w sobie, a teraz został brutalnie zamordowany przez unijne dyrektywy. Obecnie Monachijczycy, oferują auto z silnikami benzynowymi, hybrydowymi plug-in, wysokoprężnymi i w pełni elektrycznymi w konfiguracjach: Essence, Balance, Signature. W listopadzie minionego roku, firma wprowadziła na rynek M760e xDrive z poszerzonym rozstawem osi, który zastąpił M760i z silnikiem V12. Mocny elektryk otrzymał nowe sportowe zawieszenie pneumatyczne w pełni kierowane podwozie z kątem skrętu tylnych kół do 3,5 stopnia. Zwiększony rozstaw osi pozwolił także zainstalować tuż za przednimi fotelami składany, zakrzywiony ekran 8K BMW Theater Screen o przekątnej 31,3 cala, którego obraz dopełnia system nagłośnienia kinowego Bowers&Wilkins o mocy 1965 Watt z efektem 4D, a dźwięk wylewa się z 35 głośników wysoko, średnio i niskotonowych, subwoofer i shakery.
Opcjonalnie nad głowami podróżnych może się znaleźć panoramiczny dach z oświetleniem LED – „Sky Lounge”. Katalogowo testowane auto napędzane z akumulatorów wysokonapięciowych i na jednym ładowaniu powinno osiągnąć zasięg na poziomie 625 kilometrów.
Oczywiście prezentowany egzemplarz można „dozbroić” w niekończącą się listę opcji, dodatków, rarytasów m.in. pobudzających wyobraźnię komponentów spod znaku M Performance. Zasadniczo, konfiguracja powinna się zaczynać od pytania, jakie opcje zdjąć, a nie jakie dodać, ponieważ auto w wersji „bazowej” jest doskonale wyposażone. Limuzyna z pozycji obserwującego z zewnętrz robi wrażenie swoją wielkością.
Jeżeli do tego dodać lakierowanie individual w dwóch oksydowanych, metalicznych odcieniach, kryształowe reflektory „Iconic Glow” z elementami kryształów Swarovskiego i podświetlane, gigantycznych rozmiarów nerki robi się ekstremalnie, a sformułowanie „luksusowo” jest nie na miejscu. Bardziej trafne jest kosmicznie, międzygalaktycznie, szczególnie po zapadnięciu zmroku. Nowa, dwubarwna siódemka z profilu może z powodzeniem imitować inną markę znajdującą się od 2003 roku w portfolio Grupy z charakterystyczną statuetką „Spirit of Ecstasy”. Na dzień dobry w przestrzeń pod drzwiami rzucony jest dywan „Welcome Light Carpet”, po czym zasiadającego za kierownicą w konsternację mogą wprowadzić scenariusze powitań „Great Entrance Moments”.
Z kolei po „ceremonii” przywitania komfort pokonywania kolejnych kilometrów gwarantują zindywidualizowane tryby: „My Mode”, umożliwiające właścicielowi oraz wszystkim osobom towarzyszącym, skomponować środowisko niezwykłych doznań i emocji. Pozwalają na niewyczerpalną grę dźwięków, barw światła, klimatyzacji. Dreszczyk na skórze wywołują efekty BMW Iconic Sounds Electric, które dla BMW stworzył i zestroił Hans Zimmer. Zasadniczo, to podobnie, jak w przypadku wyposażenia dodatkowego brakuje jedynie opcji „niezadowolenie”. Naprawdę trzeba się mocno postarać, żeby znaleźć powód do rozczarowania. Ergonomia powiązana z intuicją obsługi są bez zarzutu. Zwyczajowo, jeżeli, ktoś wcześniej korzystał z BMW doskonale odnajdzie się w siódemce. Nie ma sensu rozpisywać się o jakości materiałów, spasowania, detalach, ponieważ wspomniane w aucie cenowo porównywalnym do egzemplarzy Urus’a, czy McLaren’a są na przyzwoitym poziomie, aczkolwiek nieco odstają od standardów, do których BMW przyzwyczaiło swoich klientów na długo przed wybuchem pandemii. Niezliczone gadżety pieszczą oko atrakcyjnym wyglądem, jednak nie wszystkim się podobają. Moc podobnie, jak zasięg uzależnione są od wariantu modelu, który dynamicznie można uzupełnić o pakiet M, co dostarcza ekstra emocji zarówno w wymiarze finansowym, jak również doznawania „Radości z jazdy”. Katalogowo auto dysponuje 544 KM, czyli 400 kW i dzięki silnikom elektrycznym, a przede wszystkim momentowi obrotowemu do 745Nm, rozpędza się do setki w 4,7 sekundy, co wywołuje imponujące wrażenie mając na uwadze gabaryt i masę. Jednak wielkość i waga dają się we znaki w wąskich uliczkach podczas mijania, a także na progach zwalniających. Wówczas z pomocą przychodzą dostępne środki audiowizualne, które bardzo skutecznie wspierają kierowcę ostrzegając o zagrożeniach czyhających na zewnątrz. Auto, jak wspomniałem wcześniej może pokonać dystans 625 kilometrów m.in. dzięki zastosowaniu zaawansowanego zarządzania energią elektryczną.
Na zasięg mają wpływ zmienne warunki pogodowo-użytkowe, prędkość podróży, pobór mocy przez urządzenia pokładowe. Jednak symulacje zasięgu można przeprowadzić z przysłowiowego palca na firmowej stronie producenta, jak również wykorzystać elektronikę zainstalowaną w G70 przewyższającą poziomem zaawansowaniem oferowaną w kilkuosobowych statkach powietrznych. Lotniczy przykład nie jest przypadkowy, ponieważ i7 zapewnia komfort podróży oferowany w prywatnych samolotach z różnicą czasu potrzebnego na pokonanie danego dystansu. Auto idealnie nadaje się na długie trasy, szczególnie dla osób zajmujących miejsca na tylnej kanapie z podnóżkami, zabawianych przez obraz z zakrzywionego, ponad 30 calowego ekranu zintegrowanego z systemem Amazon Fire TV. Nieprzyzwoity komfort za przednimi fotelami oferują niezliczone funkcje „aranżacji wnętrza”. i7 może przyjąć na siebie rolę miejsca relaksu w drodze na kolejne spotkanie może także być mobilnym, wysmakowanym gabinetem z samozamykającymi się drzwiami z wkomponowanymi ekranami dotykowymi o przekątnej 5,5 cala, umożliwiającymi zarządzanie rozrywką, klimatem, światłem, kanapą, podnóżkami, poduszkami, szklanym dachem i jeszcze kilkoma innymi.
Swoją drogą, to luksus samozamykających się i otwierających drzwi jest lekko irytujący, szczególnie, wówczas, gdy jesteśmy w tzw. niedoczasie. Jakością i liczbą innowacji od tylnego zestawu wypoczynkowo-rozrywkowego nie odbiegają fotele przednie. Siedzącego za kierownicą o sytuacji na zewnątrz i wewnątrz informuje zakrzywiony wielofunkcyjny „panel interakcji BMW” o przekątnej 14,9 cala, rozciągający się na ponad połowie szerokości podszybia. W mojej ocenie liczba komunikatów i aplikacji jest przytłaczająca. Wymaga skupienia i uwagi, które powinny być skanalizowane na drodze. Oczywiście auto może prowadzić się samo. Do pełnej jazdy autonomicznej i7 nie wiele brakuje, a dokładnie funkcji podejmowania decyzji w sytuacjach zagrożenia życia. Ładowanie w drodze z superszybkiej ładowarki zajmuje według doniesień producenta 6 minut, po czym ponownie i bezszelestnie można ruszyć w dalszą trasę.
Ponadto, producent oferuje do wyboru różne opcje ładowania, które można dodać z poziomu konfiguratora. Monachijczycy z godną docenienia determinacją starają się przekonać do kultowego modelu poruszanego energią elektryczną. Limuzyna w standardzie wyposażona jest w niezbędny zestaw do ładowania w domu i miejscach publicznych. Dodatkowo w kuszącej ofercie znajdują się Wallbox’y wraz z usługą montażu, a także nielimitowane ładowanie IONITY Charging przez rok. Pakiet zawiera także adaptery do szybkiej ładowarki. W dziedzinie elektromobilności BWM i7 niewątpliwie podąża drogą „Fit for 55”, ale w dalszym ciągu do produkcji akumulatorów trakcyjnych wykorzystuje kobalt i lit. Na uznanie zasługuje silnik, który według zapewnień producenta nie wymaga już stosowania pierwiastków ziem rzadkich. Niewątpliwym autem w pełni elektrycznej siódemki jest możliwość rozszerzenia funkcji skonfigurowanego i już używanego auta. Z upływem czasu można np. zdecydować się na ogrzewanie kierownicy, czy „zaangażować” asystenta parkowania Professional. Operacje rozszerzenia funkcjonalności przeprowadza się za pośrednictwem sklepu Connected Drive. Aktualizacje oprogramowania odbywają się zdalnie. Jednocześnie zarządzający siódemką może skonfigurować pięć dodatkowych Digital Key na urządzeniach mobilnych. Po blisko tygodniowym korzystaniu z samochodu, dzięki uprzejmości Dynamic Motors w Bydgoszczy – za co serdecznie dziękuję, mogę się podpisać pod słowami PRowców z Grupy, że: „…zaawansowane technologie, sprawiają, że każda jazda staje się niezapomnianym przeżyciem – nowym fascynującym wydarzeniem…” od siebie dodam, rozrywką i przygodą sprawiającą przyjemność, aczkolwiek bardzo kosztowną. Bez wątpienia siódemka nawiązuje do najlepszej tradycji marki, stanowi jeden z klejnotów rodowych. Wielość przymiotów nierozerwalnie związanych z Bawarczykiem zaspokaja oczekiwania wymagających klientów. Jednak z przykrością podzielam zdanie moich Kolegów po piórze, że wyroby marki z Monachium zaczęły się wpisywać w fatalny trend oszczędzania – tworzenia dzieł sztuki przez księgowych. Nowe standardy odbiegają od norm, do których przez dekady firma przyzwyczaiła swoich stałych odbiorców. W mojej opinii ze względu na szacunek dla fanów marki, Grupa powinna powrócić do dawnej jakości i rozsądnych cen, a nie ślepo i bezrefleksyjnie koncentrować się na zysku – w końcu szlachectwo zobowiązuje! Przez dekady BMW, klientów czyniło bohaterami swoich Radosnych historii. Konsumenci nie tylko kupowali określony produkt, ale styl życia, estetykę, wartość do której byli przekonani. Marka przez lata nawiązała emocjonalny związek, którego dzisiaj zdaje się nie szanować i mniej cenić.
28maj