Bardzo kibicuję

Szczerze, to od samego początku kibicuję polskiej elektromobilności. Kieruje mną kilka powodów, auta elektryczne nie dość, że są fajne, to niezaprzeczalnie stanowią przyszłość, a co najważniejsze, pierwszy raz nasz kraj ma szansę na równi z innymi państwami wziąć udział w kształceniu nowych przyzwyczajeń motoryzacyjnych z korzyścią dla środowiska naturalnego.

Mimo mojego niegasnącego entuzjazmu, premiera polskiego samochodu elektrycznego, tak, jak spektakularna, tak jest mało realna do wdrożenia do masowej produkcji i osiągnięcia sukcesu rynkowego.

Spojrzenie opieram na faktach i najbliższym przykładzie fabryki VW w Zwickau. W miejscu dawnych zakładów produkujących legendarnego Trabanta, nieprzerwanie powstaje nowa fabryka elektrycznych Volkswagenów.

W 2021 roku z taśm montażowych ma zjeżdżać 330 000 w pełni elektrycznych samochodów. Jeżeli do tej liczby dodać produkcję VW w Anting w Chinach, to do 2025 roku z logo niemieckiego producenta zjedzie na drogi 1,5 miliona elektryków. Osiągnięcie przywołanej liczby poza historią, umożliwią inwestycje w produkcję sięgające 11 miliardów euro, czyli w przeliczeniu na złotówki pół biliona złotych.

Niestety my nie mamy ani historii w produkcji samochodu jednej marki sięgającej 1931 roku, ani takich środków, zatem realizację planów produkcji i sprzedaży 60 000 sztuk rocznie oceniam sceptycznie.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...