Zysk to nie wszystko

Na tę chwilę w zakresie wdrażania elektromobilności bardzo wiele spoczywa w rękach gmin. Za moment samorządy będą mogły wprowadzać tzw. strefy czystego transportu. Do stref wjadą tylko auta napędzane paliwami alternatywnymi m.in. na prąd. Nie wjadą za to, auta napędzane dieslami, silnikami spalinowymi, a nawet hybrydy. Chyba, że ich właściciele zapłacą 30 złotych dziennie, które wpłynie na konto gminy. Swoją drogą to dziwne, że właściciele aut z napędem elektryczno-spalinowym nie będą mogli wjeżdżać do stref bez wnoszenia opłat. Przecież samochody Plug-in w ruchu miejskim napędzane są silnikami elektrycznymi. Można je również doładować korzystając ze stacji. Co zatem stoi na przeszkodzie, żeby mogły wjeżdżać do stref czystego transportu bez dodatkowych kosztów? Mało tego, ich właściciele będą narażeni na grzywnę w wysokości 500 złotych za brak opłaty. Grzywna także zasili budżet gminy.

Nowe przepisy umożliwiają nie tylko wprowadzanie stref czystego transportu. Do gmin należy również podjęcie decyzji o zwolnieniu z opłat właścicieli aut elektrycznych za parkowanie w SPP, czyli w strefach płatnego parkowania.

Gminy będą również współuczestniczyły w wyznaczaniu miejsc do ładowania EV (z ang. electric vehicle – pojazd elektryczny). Przy jednej stacji mają się znajdować miejsca dla dwóch pojazdów. Liczba miejsc ma być proporcjonalna do liczby mieszkańców i zarejestrowanych samochodów. Warszawa z ponad jednym milionem mieszkańców i ponad 600 tysiącami zarejestrowanych aut, będzie musiała wyznaczyć tysiąc miejsc do ładowania. Pozostałe miasta od 210 przez 100 do 60 stacji. Miejscowości poniżej 100 tysięcy mieszkańców i mniej niż 60-oma tysiącami zarejestrowanych samochodów, o współczynniku motoryzacji poniżej 400 aut na 1.000 mieszkańców są zwolnione z konieczności budowy infrastruktury do ładowania aut elektrycznych.

Najważniejsze jest to, że nie ma przeszkód w stawianiu stacji na własny użytek. Stację może postawić każdy. Jeżeli zechce użyczać stację innym i zarabiać wystarczy, że do operatora energetycznego wystąpi o przyłącze prądowe.

Podobnie niebezpiecznym pomysłem, co wprowadzanie stref czystego transportu przez gminy jest udostępnienie buspasów „elektrykom”. Z czasem aut będzie przybywało i to, co dzisiaj ma stanowić zachętę do kupna EV w przyszłości całkowicie wypaczy ideę budowy buspasów. Dzisiaj buspasy mają zachęcić do korzystania z komunikacji miejskiej. Skracać czas podróży i ograniczać niską emisję. Jeżeli wzrośnie na nich liczba aut elektrycznych, całkowicie stracą swój sens. Cofnięcie zaś nadanego przywileju wzbudzi ogromny sprzeciw w chwili jego odbierania.

Oby działania, związane z pobieraniem niemałych opłat i jeszcze wyższych grzywien za przywilej wjazdu do stref czystego transportu nie zakończyły się katastrofą dla planów rozwijania elektromobilności w Polsce. Oby chęć zasilenia gminnej kasy nie prowadziła do dyskryminacji kierowców ze względu na posiadane auto. Właściciele EV będą mogli wjechać do stref bez ponoszenia opłat, być może w niektórych gminach nie zapłacą także za parkowanie w SPP, to jeszcze na dodatek będą mogli śmigać swoimi „elektrykami” po buspasach. Rozwiązania zdają się być bardzo niebezpieczne dla planów, które zakładają milion EV na polskich drogach do 2025 roku. Mało tego, mogą stanowić początek i tak już nie łatwych relacji między kierowcami na naszych drogach.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...