Wymuszenie wywołuje sprzeciw, zatem kara stała się metodą

Tak w ogromnym skrócie można przybliżyć obecną politykę Parlamentu Europejskiego zmierzającą do wymuszenia na kierowcach w UE przesiadanie się z samochodów z napędem spalinowym do elektrycznych.

Póki, co kolejne restrykcyjne normy otworzyły rynek handlu limitami emisji dwutlenku węgla. Korzysta na tym m.in. firma amerykańska produkująca EV. Z kolei poszczególni, producenci europejscy do kasy będą musieli przelać liczone w miliardach euro kary za przekroczenie norm, ponieważ bez produkcji elektryków coraz trudniej jest się zmieścić w narzucanych przez PE normach. Jedynym rozwiązaniem jest projektowanie i budowa samochodów elektrycznych, bądź zelektryfikowanych, a w przypadku aut z napędem tradycyjnym, zmniejszanie zbiorników na paliwo z możliwością wybrania powiększonego, oczywiście za dopłatą dokonaną przez klienta.

W związku z tym, czy chcemy, czy nie, czy jesteśmy przekonani, czy nie, będziemy musieli kupować elektryki, a koncerny samochodowe je produkować. Nie ma znaczenia, czy mają doświadczenie, czy nie, czy auta spełniają oczekiwania klientów. Mus to mus i basta! Nie ma czasu na dopracowanie oprogramowania, technologii, chociażby produkcji ogniw. Zwiększania pojemności baterii przy jednoczesnym zmniejszaniu jej wielkości, wagi i ceny.

W efekcie firmy produkujące konkretne modele samochodów, żeby nie płacić kar na rynek wypuszczają konstrukcje niekoniecznie „wypieszczone” i dopracowane, tym samym ryzykując zachwianie pozycji w rankingach niezawodności.

Rzeczywistość jest coraz bardziej bezlitosna dla kierowców i producentów. W zapomnienie idą zapewnienia o niższej cenie auta elektrycznego, trwałości, niższych kosztach serwisowania, ponieważ nowe elektryki są bardziej awaryjne niż pierwsze egzemplarze wypuszczane po 2013 roku.

Jak podaje amerykańska organizacja non-profit – Consumer Reports opierając się na opinii 329 000 użytkowników, najwięcej problemów wygenerowało Audi e-tron, Kia Niro, Tesla Model Y i mizerna jakość montażu kalifornijskiego producenta. Jeden z użytkowników w powłoce lakierniczej odkrył kurz, zanieczyszczenia i ludzki włos. Audi miało kłopoty z układem napędowym związane z elektryką i innymi elementami układu elektrycznego. Z kolei w Niro „umierały” łożyska zastosowane w silnikach elektrycznych.

Consumer Reports przewiduje także niski poziom niezawodności w Mercedesie EQC, u Forda w Mustangu Mach-E i w Porsche Taycan. W zestawieniu brakuje elektrycznego Volkswagena ID.3, ponieważ nie będzie sprzedawany w USA, ale jego wejście na rynek zostało opóźnione przez problemy z oprogramowaniem, czego producent nie ukrywał, a z pierwszych recenzji wynika, że nie wszystkie udało się wyeliminować.

W efekcie niczym na rycinie Francisca Goi „ kiedy rozum śpi, budzą się upiory” i to w polityce, jak i motoryzacji.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...