Podobno marzeniem każdego mężczyzny jest mieć szybkie, sportowe auto, a jak to jest z Tobą?
Szybkość jest przereklamowana. Oryginalność i niepowtarzalność zapewniają wyróżnienie w tłumie, a w ruchu ulicznym przepraszam – przecież rozmawiamy o samochodach. Pamiętam, jak miałem jednego z pierwszych w Bydgoszczy SMARTów. Cały czarny ze szklanym dachem – petarda. Rzadko kto się za nim nie oglądał, a na postoju nie podchodził i pytał o ten pocieszny samochodzik. Dodatkowej zabawy dostarczał obraz, jak z niego wysiadałem. Mam metr dziewięćdziesiąt trzy wzrostu. Wówczas ludzie rozmawiali ze mną i chcieli zobaczyć SMARTA w środku, usiąść za kierownicą. Nie brakowało takich, którzy pytali, czy mogę ich przewieźć. Pamiętam, jak raz musiałem nim przetransportować dwumetrową rurę. Jak pakowałem ją do środka, to sprzedawca wyszedł ze sklepu, żeby to zobaczyć. Bardzo mile wspominam tego małego ścigacza. Drugi raz przeżyłem coś takiego, gdy dzięki uprzejmości Dynamic Motors mogłem przez kilka dni pojeździć BMW i3, a później BMW i8. Potwierdziło się moje przekonanie, że emocje wywołuje oryginalność, niepowtarzalność. W moich upodobaniach motoryzacyjnych jedyną stałą jest zmienność, nietuzinkowość. Pewnie z tego względu nigdy nie marzyłem o Golfie GTI, a teraz o Passacie. Fajnie jest odstawać, tylko wówczas rodzą się ciekawe rzeczy. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, świat byłby nudny. I nigdy nie powstałyby auta wywołujące: „Radość z jazdy”.
– Pamiętam mój pierwszy samochód, był na pedały, a Twój? Taki, którym można było jechać?
W tym przypadku całkowicie się wpisuję w pytanie. Pierwsze autko było faktycznie na pedały. Jaki byłem dumny podczas spacerów z babcią w Parku Kochanowskiego. Był mały, ale, jak nim śmigałem po chodniku zawsze się oglądałem za dorosłymi pojazdami. Tak już miałem od dzieciaka. Czasami myślę, że nie powinienem zajmować się tym, czym się zajmuję, tylko sprzedawać samochody.
– Obecnie czym się zajmujesz, co robisz?
Mam dość niewdzięczną pracę. Jestem rzecznikiem prasowym drogowców. Tutaj trudno liczyć na sympatię w odbiorze publicznym. Niedawno, ktoś mi powiedział, że „w tym lesie, w którym chodzisz, bardzo trudno jest znaleźć grzyby”. Jak występuje się w przywołanej roli i miejscu, pojęcie pracy pod presją, w ciągłym stresie, stanie zagrożenia czy kryzysu, nabiera zupełnie innego znaczenia i wymiaru. Tutaj deadline, to stan permanentny. Skala porażki czy swoistej klęski jest również inna w odniesieniu do normalnego świata PR-u czy komunikacji. Powszechna opinia i stereotypy, każdego dnia zbierają swoje żniwo, a przykłady można mnożyć. W porównaniu z rzecznikami tysięcy innych branż, którzy odpowiadają tylko za organizację, którą reprezentują, ja zbieram i odpowiadam na wszystkie możliwe ciosy. Jak każdy w tej branży, piszę i planuję. Dystrybuuję informacje z odpowiednim wyprzedzeniem, ale nigdy nie znam dnia i godziny kryzysu. Miejsce mogę w miarę określić, ponieważ, to wszędzie tam, gdzie firmy zewnętrzne prowadzą roboty drogowe. Historie są przeróżne. Począwszy od za płytko położonego gazociągu, przez przebicie magistrali wodociągowej oraz wiele jeszcze innych. Efekt jest zawsze ten sam. Zalewająca fala krytyki.
Stąd decyzja o pisaniu bloga, a tym samym zostaniu rzecznikiem w dobrej sprawie. Promowaniu w Polsce elektromobilności. Nie tylko aut elektrycznych, ale także rowerów oraz skuterów. Budowy stacji do ładowania. Uruchomienia wszystkich możliwych działań, w tym finansowych, które sprawią, żebyśmy w krótkim czasie zostali beneficjentami zmian, które zachodzą w dziedzinie motoryzacji na świecie, a jednocześnie zdają się być nieuniknione.
– Z tego, co wiem jesteś wielkim entuzjastą samochodów elektrycznych. Czy to jest przyszłość?
Uważam, że to bezwzględnie przyszłość, która się zaczęła. Dzisiaj już nikt nie pamięta, że kiedyś była żarówka zbudowana z bańki szklanej, drucika wolframowego, który świecił i gwintu aluminiowego, za pomocą którego wkręcało się żarówkę w oprawę lampy. Opowieści o żarówkach LED graniczyły z science fiction, o cenie nawet nie ma co pisać. Na początku to faktycznie był kosmos, a teraz już tego nikt nie pamięta. Myślę, że tak samo będzie z „elektrykami”. Do rozwiązania są trzy rzeczy. Pierwsza to zmniejszenie kosztów produkcji akumulatorów. Dzisiaj niestety ich cena to 50% wartości całego auta. Dzięki czemu te o napędzie tradycyjnym mają przewagę ze względu na cenę średnio połowę niższą niż „elektryki”. Oczywiście, rzecz nie dotyczy BMW i3, bo to jest jedyne w swoim rodzaju. Nie ma swojego odpowiednika o napędzie spalinowym. Drugi problem to pojemność akumulatorów i wynikający z nich zasięg aut na prąd. Jednak z każdym rokiem producenci zmniejszają koszt produkcji i zwiększają pojemność baterii, co wpływa na coraz lepsze osiągi tych aut. Ostatni problem dotyczy tylko naszego kraju. Całkowity brak stacji do ładowania. Ludzie mimo zainteresowania nie kupują „elektryków”, ponieważ nie mają gdzie ich naładować. „Elektryki”, podobnie jak car sharing to zdecydowanie przyszłość motoryzacji. Chcemy czy nie, stajemy się świadkami nowego podejścia do samochodu jako środka ułatwiającego przemieszczanie się. Rozpatrywanego nie w kategorii posiadania, tylko użytkowania, eksploatacji. Stąd coraz bardziej popularny tzw. długi wynajem oferowany również przez Dynamic Motors.
– A do pracy dojeżdżasz?
Szczerze i ze wstydem się przyznam, że autem. Na usprawiedliwienie dodam, iż wynika to z faktu, że do najbliższego przystanku PKS mam około dwóch kilometrów. Był czas, że podjąłem próbę dojazdu rowerem, ale trochę za daleko, za długo trwał dojazd i kondycja już nie ta. Chociaż, gdyby była odpowiednia infrastruktura na rolkach dałbym radę. Jeździłem też skuterem. Rozwiązanie super i być może do niego wrócę, tym bardziej, że Dynamic Motors ma już w swojej ofercie skuter elektryczny, a ja już jestem umówiony na jazdę próbną. Nie trzeba mnie przekonywać do rozwiązań elektrycznych. Już jestem przekonany. Wiem, że dzięki takiej rozmowie, jak ta i propagowaniu elektromobilności, kolejnym moim samochodem będzie elektryk, czego Tobie i wszystkim życzę, dziękując za cierpliwość i wysłuchanie.