Qvo vadis

Warto zastanowić się nad odpowiedzią w czasie, w którym ekspansja zmian jest tak ogromna, że nie sposób za nią nadążyć. Rzecz dotyczy także motoryzacji, która dla znakomitej większości nie jest niezbędna, a jedynie ułatwia życie, ponieważ skraca czas podróży pomiędzy punktami „A” i „B”. Dla przyszłości przemysłu motoryzacyjnego, rysują się trzy kierunki – całkowite odejście od napędów spalinowych na rzecz elektrycznych. Kluczowy w wymienionej dziedzinie jest rozwój akumulatorów, które muszą być lżejsze, mniejsze i zapewnić zasięg zbliżony do 1 000 kilometrów na jednym ładowaniu. Poza tym, czas ładowania musi być krótszy aniżeli obecnie. W dalszym ciągu inżynierowie będą pracowali nad rozwiązaniami, które z kierowców uczynią pasażerów aut autonomicznych, komunikujących się z infrastrukturą drogową oraz innymi pojazdami, a w konsekwencji powstaną jeszcze skuteczniejsze systemy zabezpieczające pasażerów. Samochód bezwzględnie będzie chronił podróżnych, niczym głowę państwa. Postęp wywoła zmianę podejścia do samochodu. Obecnie coraz więcej koncernów produkujących auta, przyszłość upatruje w użyczaniu, a nie sprzedaży. Nakłania klientów do bezpośredniego kontaktu i konfigurowania pojazdu na własnej stronie z pominięciem doradcy u lokalnego dealera. Jednocześnie proponuje wymianę, co dwa lata. Podobnie rzecz się ma z serwisem. Wiele usterek jest usuwanych z poziomu klawiatury komputera, niewidzialnego speca od IT leżącego w hamaku pod palmami. Wymianę oleju, filtra, czy klocków hamulcowych, załatwia się za pośrednictwem kluczykomatu. Płatność za usługę reguluje się w wpłatomacie zintegrowanym z wcześniej przywołanym wynalazkiem. W nowych salonach trudno wypatrzeć doradcę klienta, czy serwisu. Trzeba odnaleźć się w wirtualnym świecie monitorów, komunikacji bezprzewodowej – dotykowej. Człowiek pojawia się w chwili krytycznej, czyli wysłania przez klienta, niewerbalnego sygnału rezygnacji, poddania w konfrontacji z techniką. Wówczas z odsieczą przychodzi doradca i przyjmuje na siebie rolę wybawiciela, który wyrywa zainteresowanego kupnem ze szponów bezdusznej cyfryzacji usług. Oczywiście rzecz nie dotyczy samochodów budowanych i sprzedawanych przez manufaktury, które objęła „poprawka 121”. Tutaj bez zmian, klient zachowuje tożsamość, indywidualność, wyjątkowość. Mając świadomość zmian i ich konsekwencji, chyba faktycznie, pozbawione sensu będzie posiadanie auta na wyłączność i to nie tylko ze względu na cenę. Jeszcze przed 2035 rokiem, zlikwidowane zostaną wszystkie przywileje dla posiadaczy elektryków. Dopłaty do zakupu, jazda buspasami, darmowe parkowanie w strefach. Za to, z pewnością pozostaną horrendalne ceny zakupu, ubezpieczenia, serwisowania – jednym słowem utrzymania. Faktem stanie się cena nabycia malutkiego autka miejskiego w granicach 200 000 złotych. Dodatkowy kłopot dla miłośników „klasyków” będą stanowiły strefy czystego transportu, dedykowane dla pojazdów niepozostawiających śladu węglowego. Spalinowe do strefy nie wjadą, chyba, że za opłatą, którą ustali samorząd na zaporowym poziomie, żeby złupić mieszkańców, tak, jak obecnie kroi za parkowanie w strefie. W niespełna dwie dekady, zapowiada się nie tylko całkowite odejście od napędów spalinowych i hybrydowych na rzecz w pełni elektrycznych. Dodatkowo rezygnacja z własności na rzecz pożyczania na minuty – współdzielenia elektrycznych samochodów autonomicznych, przywoływanych z poziomu smartfona. Te, przyjadą, podwiozą, odwiozą, same, jak zajdzie potrzeba odprowadzą się do serwisu. Właściciel floty poniesie koszty, a współdzielący je pokryją i dołożą do zysku. Od taki nowoczesny, odczłowieczony świat przyrządów do podróżowania, w którym pierwiastek ludzki będzie najsłabszy, a jednocześnie jego twórcą – paradoks i jednocześnie chichot przyszłości motoryzacji.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...