Od niego wszystko się zaczyna, czyli NISSAN LEAF

Szanowni czytający BLOG muszę Wam podziękować, ponieważ nie dość, że jest mi miło dla Was pisać, to jeszcze fajni ludzie proponują mi przejażdżki ekstra autami. Tym razem miałem przyjemność być gościem NISSAN’a w salonie YAMA w Osielsku tj. tuż pod Bydgoszczą jadąc z Gdańska, a tuż za tablicą z nazwą mojego kochanego miasta jadąc na wybrzeże.

YAMA ma też swój salon w Toruniu. W jednym i drugim, zawsze klienci mogą się czuć miłymi gośćmi. Zespół dołoży wszelkich starań, żeby osoby zainteresowane, ostatni raz wychodziły z salonu na własnych nogach. W większości przypadków, następna wizyta zakończona jest  wyjazdem np. NISSAN’em LEAF, który dzisiaj jest bohaterem poniższej opowieści.

To już kolejna generacja w pełni elektrycznego auta japońskiego producenta. Trudno nie przyznać, że bardzo udana. Bryła samochodu najprościej pisząc jest ciekawa. Zwraca uwagę nie tylko napisami na bokach, że to auto w pełni elektryczne – zero emisyjne.

LEAF całkowicie wpisuje się w nową stylistykę marki. Co najmniej od dekady NISSAN oswaja miłośników motoryzacji z nowymi kształtami. JUKE, czy MICRA fenomenalnie spełniły swoją rolę – wywołując emocje. Auta się podobają, albo nie. Kupowane są przez odważnych, nietuzinkowych klientów, którzy lubią się wyróżnić w ruchu ulicznym. Taki jest również nowy LEAF.

Dodatki widoczne za zewnątrz nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, że auto jest na prąd, zatem na parkingu pod Biedronką, bezzasadne jest pytanie, „panie, a ile to pali?” Na próżno również w opisie technicznym szukać informacji dotyczących ilości uwalnianego do atmosfery CO2.

Pojazd jest zero-emisyjny.

Informują o tym fakcie napisy na przednich drzwiach, jak również utrzymanej w kolorze piano pokrywie bagażnika. Pisząc o tylnej części LEAF’a uwagę zwraca gustowna, błękitna listwa, a pod nią coś na kształt dyfuzora. Japończycy zaszaleli, ale to szaleństwo w pełni uzasadnione, ponieważ auto przyśpieszacza błyskawicznie, ale o tym dalej.

Przód, jak przystało na elektryka jest zabudowany, ponieważ silnik pozbawiony jest chłodnicy.

Z zewnątrz całość wygląda bardzo ciekawie nie tylko ze względu na kształt, ale równie interesujące połączenia kolorów. Wspomnianego wcześniej błękitu i bieli, przeciętej czarnym piano. Wszystko sprawia bardzo dobre, estetyczne wrażenie. Auto jest interesujące i zaprasza do środka.

I tutaj kolejne, miłe zaskoczenie. Oczywiście, jak przystało na elektryka, błękitne akcenty na desce rozdzielczej, przeszycia tapicerki na przednich fotelach i tylnej kanapie. Warto w tym miejscu dodać, że wszystkie są podgrzewane podobnie, jak koło kierownicy, co w paskudny zimny dzień, kierowcy bez względu na płać przysparza dużo radości.

Materiały zastosowane we wnętrzu są dobrej jakości. Całość bardzo dobrze spasowana. Testowane auto miało przejechane kilka tysięcy kilometrów. Żaden z elementów nawet nie pisnął podczas jazdy po bruku. Przypomnę, że w elektrykach panuje totalna cisza. Jedyne co słychać, to przyjemny szmer silnika napędzanego prądem oraz szum toczących się po asfalcie opon. Zatem dźwięki z wnętrza są odbierane zupełnie inaczej niż w aucie tradycyjnym. Jeżeli piszę o dźwięku, to rozrywki dostarcza przyzwoity sprzęt audio. Na tej ocenie poprzestanę, ponieważ przyznam, że w tym zakresie trudno mi o obiektywizm, gdyż jestem wielkim miłośnikiem czystego, dynamicznego dźwięku w samochodzie. W mojej ocenie ze względu na sterylne warunki wewnątrz LEAF’a sprzęt mógłby dostarczać więcej wrażeń.

Niewątpliwie na szczególne docenienie zasługuje czytelność instrumentów pokładowych. Przed kierowcą dzielony ekran. Po prawej stronie standardowy prędkościomierz, który wyraźnie wskazuje prędkość. Po lewej stronie wyświetlacz, którego funkcje zmieniają się w zależności od upodobania kierowcy.

Do tego w środkowej konsoli obsługa pozostałych urządzeń pokładowych. Radia, klimatyzacji oraz wielu innych wybieranych przez kierowcę. Pełna informacja o zużyciu energii elektrycznej, zasięgu auta i jego zwiększeniu przez wyłączenie urządzeń, pobierających prąd. Nie ma szansy, żeby LEAF nie ostrzegł z dużym wyprzedzeniem, że należy poszukać miejsca, w którym można uzupełnić energię.

Jak na elektryczną wyścigówkę przystało kilka trybów jazdy. Począwszy od tradycyjnego, czyli takiego bez ograniczeń przez Eco oraz uwaga z włączoną funkcją e-Pedal.

Tryb tradycyjny, to jazda, jak mawiają młodzi ludzie „na bogato”, bez zahamować. Auto dosłownie śmiga z całą mocą od zera. Wcześniej napisałem, że na starcie dostarcza wrażeń zbliżonych do ZX’a, a nawet GTR’a. Oczywiście nonszalancja energetyczna sprawia, że przepływ prądu jest równie szybki, jak jazda, zatem zasięg elektrycznego NISANN’a szybko się zmniejsza.

Kolejne tryby: eco i e-Pedal, to lekcja z zakresu wiedzy o środowisku, zintegrowana z zajęciami z fizyki.

Eco powoduje maksymalne zwiększenie zasięgu auta na jednym ładowaniu, wprowadzając odpowiedzialne i rozsądne ustawienia eksploatacji podczas jazdy np. prędkość, czy przyśpieszenie. Auto jest bardzo stateczne. Rusza spod świateł z gracją, spokojnie, dostojnie. Eco to całkowite przeciwieństwo poprzedniego trybu.

Za to e-Pedal, to wspaniała lekcja fizyki. Dzięki nastawieniom prowadzący obserwuje, jak LEAF odzyskuje energię z hamowania. Zamienia ją na prąd, który wraca do baterii zasilającej silnik. Zastosowane przez NISSAN’a rozwiązanie nie tylko skuteczne odzyskuje energię. Sprawia, że prowadzący podczas jazdy używa tylko jednego pedału – gazu.

Autem jeździ się przyjemnie, bezpiecznie. Sądzę, że doskonałe wyposażenie we wszystkich obszarach, które wpływają na odczucia z jazdy, sprawia, że to idealny samochód do budowy polskiej elektromobilności.

Auto jest atrakcyjne, funkcjonale ma bardzo duży bagażnik. Już w tej chwili doskonale się sprawdza w niektórych, polskich miastach w korporacjach taksówkowych. Użytkownicy mówią, że przejechanie poprzednią wersją LEFA miliona kilometrów, to żadem wyczyn. Najdroższa podczas eksploatacji jest wymiana opon z letnich na zimowe i płyn do spryskiwaczy.

LEAF bez trudu w swoim przestronnym wnętrzu pomieści czteroosobową  rodzinę w drodze na wybrzeże, czy w góry. Na drogę jest uzbrojony w tradycyjną ładowarkę oraz kabel do szybkiej ładowarki. Z przodu tuż nad znaczkiem z logo producenta znajdują się dwa gniazda do ładowania z zależności od typu ładowarki. Proces ładowania sygnalizują trzy diody LED tuż pod przednią szybą.

Z pewnością warto z samej ciekawości udać się do YAMA, czy innego dealera NISSAN’a, żeby wypróbować LEAF’a. Pozytywnie zaskoczeni możliwościami elektryka będą zwolennicy tradycyjnej motoryzacji, jak również ci, którzy już wcześniej jeździli innymi EV.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...