Elektro-sceptycy mogli zmienić swój stosunek do samochodów na baterie, podczas wystawy w Genewie, podziwiając m.in. chorwackiego Rimaca, czy Pininfarina Battista. Dla tych wszystkich, którzy jeszcze wątpią w możliwości aut napędzanych silnikami elektrycznymi Lotus przygotował model Evija.
Super samochód dysponuje mocą 2 000 KM, uzyskaną z czterech silników elektrycznych – po jednym na koło. Swoją drogą to typowe rozwiązanie dla super samochodów na prąd. Pierwszą setkę Evija osiąga po trzech sekundach i dalej jest równie ekscytująco, ponieważ 300 setki pojawiają się na prędkościomierzu po niespełna 9 sekundach. Ten najszybszy na świecie, produkowany samochód można rozpędzić do 320 kilometrów na godzinę.
Lotus maksymalną prędkość może utrzymać przez siedem minut. Na tyle wystarcza energia skumulowana w bateriach litowo-jonowych, które są umieszczone tuż za fotelem kierowcy i pasażera.
W jeździe „cywilnej”, prądu wystarcza na pokonanie około 400 kilometrów.
Auto równie szybko, jak jeździ, równie szybko daje się naładować. Prąd w bateriach można uzupełnić w niespełna 9 minut. Wymaga to jednak ładowarki o mocy 800 kW. Kłopot w tym, że nie ma ładowarek o takiej mocy. Dzisiaj najmocniejsze mają 350 kW i ładują Lotus Evija przez 12 minut do poziomu 80% pojemności ogniw zasilających cztery silniki.
Jeszcze większym problemem będzie dostępność super samochodu dla klientów. Lotus wyprodukuje tylko 130 egzemplarzy Evija. Pozostaje jeszcze kwestia ceny. Nabywcy, którzy odbiorą zamówione bolidy już na początku przyszłego roku, w kasie będą musieli zostawić 1,5 miliona funtów tj. około 7 milionów złotych.