Jeden na dziesięć

Tyle zarejestrowanych w Polsce EV użytkują osoby prywatne, a co trzeci elektryk stanowi jeżdżącą reklamę pojazdów napędzanych prądem. Jeżeli przyjąć za 100% nowe, zarejestrowane auta z bateriami na pokładzie, to 27% rejestrują dealerzy do prezentacji i jazd testowych. 7,3% bezpośredni importerzy, także do celów promocyjnych m.in. dla dziennikarzy piszących o motoryzacji. Pozostałe, blisko 60%, zasila firmowe floty w celach wizerunkowych – bycia eko firmą, co nie wyklucza zarabiania, nie zawsze w zgodzie z matką naturą. Kolejne bolidy z gniazdem na wtyczkę ładującą, stanowią własność firm leasingowych i około 7% użytkują zakłady komunalne, działające zgodnie z zapisami ustawy o elektromobilności. Pozostałe są współdzielone i zaledwie jedna sztuka na dziesięć jeżdżących przypada na statystycznego kierowcę, który chce poruszać się autem zasilanym prądem z możliwością ładowania z gniazdka. W dalszym ciągu cena samochodu elektrycznego dla potencjalnego nabywcy jest zdecydowanie za wysoka, wręcz zaporowa. Infrastruktura do ładowania słabo rozwinięta i dalej nie ma żadnej racjonalnej propozycji dla mieszkańców osiedli. Pozostaje jedynie wiara w nomen omen w mity, iż „Na początku był chaos”. W mitologii greckiej nic innego jak uosobienie stanu przed uporządkowaniem. Chaos zrodziły dwie ciemności, z których wybłysło światło i obyśmy tego światła z auta elektrycznego doczekali stając się ofiarami kolejnych restrykcji UE dotyczących norm EURO, które konsekwentnie zabijają tradycyjną motoryzację. Warto przy tym pamiętać, że prędzej, czy później, każda rewolucyjnie, a nie ewolucyjnie wprowadzona zmiana pożerała swoich ojców.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...