Dalej w zaklętym kręgu

Już nawet nie pamiętam ile razy napisałem, że nie kupujemy aut z napędem elektrycznym, ponieważ nie ma gdzie ich ładować. Z kolei nie stawia się stacji do ładowania, gdyż w ocenie potencjalnych operatorów wciąż jest za mało samochodów EV.

Przez cały ubiegły rok w Polsce elektryki znalazły nieco ponad czterystu nabywców (439), a rok wcześniej ponad stu (164).
W tej sytuacji do propagowania elektromobilności poza Orlenem i Lotosem, włączyła się Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Zaproponowała budowę 170 stacji szybkiego ładowania w trasach. Stacje tego typu w zależności od auta mogą naładować baterie elektryka do 80% jej pojemności w ciągu około 40 minut. Jednak dokładne czasy ładowania, jak wspomniałem wcześniej są uzależnione od modelu samochodu i zastosowanych w nim rozwiązań.

MOP – ponieważ tak mają się nazywać Miejsca Obsługi Podróżnych, według założeń mają zostać wybudowane przy drogach należących do europejskiej sieci TEN-T. Większość przy autostradach A4, A1 i A2 oraz przy drogach ekspresowych S8, S7 i S3.

W tej chwili trwają konsultacje z potencjalnymi operatorami. Potrwają do połowy lipca. Jednak już teraz nie brakuje wątpiących w powodzenie projektu. Za główny powód podają zbyt małą liczbę potencjalnych klientów, jak również brak ruchów na rynku sprzedaży samochodów elektrycznych. Wszystko razem sprawia, że pomysł może się nie spiąć finansowo, jednym słowem nie będzie opłacalny.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że Ustawa o elektromobilności zakłada powstanie 6,4 tysiąca stacji do ładowania do końca 2020 roku. W tej chwili liczbę ogólnodostępnych stacji ładowania w kraju można policzyć w dziesiątkach. Dla porównania w pozostałych krajach Unii jest ich dzisiaj ponad sto tysięcy.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...