Chocholi taniec trwa

Nie kłam, a niczego nie będziesz musiał pamiętać i pamiętaj, co mówisz, ponieważ inni tobie, przypomną. W ogromnym uproszczeniu tak brzmi jedna z elementarnych zasad w komunikacji z klientami.

Doskonale pamiętam zapowiedzi, że w okolicach 2025 roku samochody elektryczne będą zdecydowanie tańsze, bardziej dostępne dla wyedukowanych, przygotowanych do dokonania wyboru klientów.

Jednym z zasadniczych czynników, który miał wpłynąć na niższą cenę EV miało być zmniejszenie kosztów wytwarzania baterii, przy jednoczesnym zwiększaniu pojemności, a w konsekwencji przebiegów zbliżonych do samochodów z napędem tradycyjnym.

Czas mija, a samochody elektryczne zdają się w dalszym ciągu być dla milionerów, a nie dla milionów. Komunikacja z potencjalnymi klientami kuleje, a stereotypy za publiczne pieniądze utrwalają organizacje, które podobno zajmują się krzewieniem wiedzy nt. elektromobilności. Póki co, to przede wszystkim skutecznie przedkładają własny interes nad globalny, którego, beneficjentem ma być środowisko naturalne, w którym żyjemy.

W efekcie rysuje się coraz bardziej jaskrawy obraz rzeczywistości, która nie ma nic wspólnego ze szczytnymi ideami energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych i zerowej emisji.

Producenci zelektryzowani coraz bardziej niedorzecznymi normami CO2 w obawie o swoją przyszłość, wypuszczają na rynek pojazdy zelektryfikowane, które nie zawsze są dopracowane. W efekcie, starsze modele są bardziej niezawodne od tych najnowszych.

W motoryzacyjnym świecie padają coraz bardziej radyklane deklaracje o zaprzestaniu produkcji samochodów z napędem tradycyjnym i zakazie sprzedaży aut z napędem spalinowym po 2030 roku.

W związku z tym, coraz częściej zadaję sobie pytanie, co się stało? Co stanęło na drodze rzetelnej, a przede wszystkim powszechnej edukacji potencjalnych nabywców? Dlaczego w dalszym ciągu w technikach samochodowych, czy elektrycznych, nie uczy się podstaw elektromobilności, a branża cierpi na deficyt, kompetentnie i rzetelnie przygotowanych doradców klienta i serwisu? Dopłaty do zakupu kuleją, podobnie, jak inne zachęty. Co z przemyślaną budową stacji do ładowania np. na osiedlach mieszkaniowych, miejscach pracy? Co z ofertami użytkowania bez konieczności kupowania tzw. współdzielenia (carsheringu), a później możliwością odsprzedania elektryka zainteresowanym? Jaki jest plan na powtórne wykorzystanie ogniw ze złomowanych elektryków? Pytań coraz więcej, a odpowiedzi mętne, albo w ogóle ich brak.

Jedno jest pewne, jeżeli w najbliższym czasie, to się nie zmieni, to milion EV na polskich drogach do 2025 roku to mrzonka, tak samo, jak 30 milionów elektryków na drogach Unii Europejskiej do końca 2030 roku.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...