Pominę wiele aspektów w opisywanym temacie, o których wspominałem już wiele razy wcześniej. Jak cena elektryków, dopłaty państwa, czy niższe koszty eksploatacji EV w porównaniu z autem tradycyjnym. Dzisiaj skoncentruję uwagę na jednym, zresztą bardzo przyziemnym aspekcie, a mianowicie cenie prądu w domu i jej wpływu na koszt naładowania elektryka w garażu przed drogą.
Jeżeli założymy, że przeciętne EV (auto elektryczne) zużywa na 100 kilometrów – 20 kWh, a średnia cena energii elektrycznej dla odbiorcy indywidualnego waha się na poziomie około 0,55 groszy za jedną kilowatogodzinę – skrót kWh, to ilość energii, jaką zużywa przez godzinę urządzenie o mocy 1000 watów, to przejazd wspomnianych wcześniej 100 kilometrów kosztuje około 11 złotych. Chyba, że odbiorca ma podpisaną umowę z operatorem na usługę odbioru energii elektrycznej w tzw. „taryfie nocnej”, to wówczas koszt jednej kWh może być o połowę mniejszy w porównaniu z taryfą dzienną. W takim przypadku ustawia się czas ładowania baterii w samochodzie tylko w godzinach obejmujących taryfę nocną i zmniejsza koszt „tankowania prądem” o połowę. Uwaga podany koszt 1 kWh możne się różnić w zależności od miejsca poboru energii oraz operatora.
Dla porównania ten sam dystans – 100 kilometrów przejechany autem z tradycyjnym napędem, kosztuje około 35 złotych i 56 groszy, przy założeniu, że auto spala 7 litrów na 100 kilometrów i cenie benzyny 95 na poziomie 5,08 za litr – cena też zależna od operatora i miejsca tankowania.
Dla ścisłości dodam, że w obu przypadkach, to koszt tylko paliwa, a nie wydatków związanych z codzienną eksploatacją pojazdów. Te jak opisywałem wcześniej w przypadku aut elektrycznych są zdecydowanie niższe niż w przypadku spalinowców. Takie przyziemne sprawy, jak brak filtra oleju, brak oleju w ogóle, czy brak całego układu wydechowego robią różnicę.