Od dawna piszę, że ręczne sterowanie sprzedażą samochodów elektrycznych tylko psuje rynek i jeszcze długo nie przyniesie oczekiwanych efektów . Unijni urzędnicy, przegłosowują kolejne, restrykcyjne limity emisji dwutlenku węgla i kary za ich przekroczenie, zmuszając w ten sposób koncerny samochodowe do produkcji EV. Jednak wytwórcy nie mogą ich sprzedać, ponieważ elektryki w dalszym ciągu są za drogie w porównaniu ze swoimi odpowiednikami z napędem tradycyjnym. W efekcie producenci generują straty, które rekompensują sprzedażą coraz droższych aut spalinowych i w taki sposób redukują różnicę ceny pomiędzy elektrykiem, a autem na etylinę.
W tym obłędzie, któryś z unijnych decydentów w końcu zauważył problem i zainteresował nim innych. Teraz Komisja Europejska deklaruje, że myśli o zwolnieniu zakupu samochodów elektrycznych z podatku VAT. Tym samym chce ożywić sprzedaż EV w krajach UE.
Unijni deputowani dyskutują nad utworzeniem funduszu, który ma wspierać budowę infrastruktury do ich ładowania. Według zapowiedzi na rozwój napędów elektrycznych i stacji ma zostać przeznaczone 60 miliardów euro, dzięki którym do końca 2025 roku m.in. ma powstać 2 000 000 publicznych punków do ładowania.
20 miliardów euro ma być przeznaczone na dopłaty do zakupu pojazdów zero emisyjnych.