Znana na całym świecie marka, słynąca z innowacji i bezpieczeństwa, przeszarżowała i znalazła się w niebezpiecznym zakręcie. Wymiana prowadzącego, okazała się dużym błędem, którego skutki spotęgowały decyzje, ekscentrycznego przywódcy zza Wielkiej Wody. Nowy zarząd firmy runął niczym piramidka jenga. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jak poinformował Reuters, Szwedzi, a dokładnie właściciel – koncern Gelly z Państwa Środka, przeprosił byłego CEO i firma z powrotem zadudniła 74-letniego Hakana Samuelssona na stanowisku dyrektora generalnego. „Kozacki” eksperyment trwał zaledwie dwa lata. Spece od komunikacji tłumaczą udziałowcom, że decyzja jest wywołana świadomością wyzwań przed którymi stanęło Volvo, a przede wszystkim presją taryfową i zmianami we współczesnym świecie. Nowy, dawny szef, „ponownie zasiadł” za kierownicą, po tym, gdy Donald Trump spełnił obietnicę wprowadzenia ceł na samochody importowane. Przewodniczący rady nadzorczej Volvo Cars – Eric Li, skomentował decyzję w słowach, że: „…Hakan ma szeroką wiedzę na temat naszej grupy i wnosi rzadkie połączenie głębokiej znajomości przemysłu, jasnej strategii i sprawdzonego przywództwa.” Podkreślił, że firma: „…musi stawić czoła dynamicznie zmieniającej się technologii oraz rosnącej konkurencji.” Akcje Volvo od czasu wejścia na giełdę papierów wartościowych w 2021 roku straciły prawie 70%. W pierwszym tygodniu kwietnia spadły o kolejne 1,2% i tym samym osiągnęły najniższy poziom w historii marki. Reuters, poinformował, że Szwed będzie zarządzał firmą przez najbliższe dwa lata. We wspomnianym czasie ma zostać przygotowany i wyznaczony jego następca. Szwedzi, już w minionym roku prognozowali, że 2025 może być bardzo trudny. Ciężko będzie utrzymać poziom sprzedaży i rentowność na poziomie z 2024. Chiński właściciel odmówił skomentowania całej sytuacji, a tymczasem Donald ze Stanów zapowiedział kolejne cła, których wprowadzenie nazwał z dumą: „Dniem Wyzwolenia.”

03kwiecień