Nie będę pisał, że liczba samochodów elektrycznych w Polsce systematycznie rośnie, ponieważ stwierdzenie „systematycznie” będzie nadużyciem językowym tożsamym z próbą manipulacji informacją. Uczciwie za to mogę napisać, że elektryków i hybryd na polskich drogach przybywa.
Najwyższą sprzedażą w ciągu obecnego roku cieszył się październik. Do w pełni elektrycznych, zelektryfikowanych oraz aut hybrydowych przesiadło się w sumie 9 061 kierowców, a jeszcze dokładniej, to w czasie od stycznia do października za kierownicą samochodów elektrycznych zasiadło 2 559 kierowców, a aut typu plug-in 2 960.
W efekcie do końca października 2020 roku po polskich drogach jeździło 17 090 samochodów ładowanych prądem, z zerowym śladem emisji CO2 w podróżach lokalnych. Z tego 8 278 w pełni elektrycznych oraz 8 812 plug-in (auto umożliwiające ładowanie z gniazdka. Zasięg na jednym ładowaniu, to około 50 do 80 kilometrów. Resztę trasy pokonuje przy użyciu tradycyjnego silnika spalinowego).
Ciekawostkę stanowi fakt, że w przypadku samochodów plug-in – 31% z nich zostało sprowadzonych z importu prywatnego. Wskazuje to, że powoli w Polsce zaczyna budować się rynek elektrycznych samochodów używanych z tzw. „drugiej ręki”. Być może w przyszłości to, właśnie auta z obiegu wtórnego przyczynią się największego wzrostu liczby elektryków na polskich drogach i jakoś dojedziemy o okolice miliona do 2025 roku.
Auta z polskich salonów głównie wyjeżdżały do firm i administracji rządowej i samorządowej. Udział klientów indywidualnych jest w dalszym ciągu niewielki w odniesieniu do Skandynawii, czy pozostałej części Europy zachodniej i Zjednoczonego Królestwa.