Toczą batalię

Producenci samochodów coraz częściej i z coraz większą siłą, interweniują u polityków parlamentu europejskiego w sprawie budowy infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych. Wspólnie z kierowcami należą do ofiar, dyktatu rządu z Brukseli. Kolejne, zaostrzane normy emisji spalin, przymusowo pchają wszystkich w elektromobilność, a tym samym rosnące ceny. Równej konsekwencji w oczekiwaniach, co do koncernów samochodowych, brakuje w stosunku do branży energetycznej. Trudno napisać o politycznej determinacji w dążeniu do dynamicznego rozwoju infrastruktury. Budowy elektrowni i sieci przesyłowych, przy stale rosnącym zapotrzebowaniu na energię elektryczną, chociażby spowodowanym zmianami na rynku motoryzacyjnym, poruszanym prądem. W Europie, tylko 11% stacji umożliwia tzw. szybkie ładowanie EV. W efekcie, czas i paliwowe bezpieczeństwo kierowców samochodów spalinowych jest nieporównywalnie wyższe od prowadzących elektryki. Ponownie koło się zamyka – nie ma stacji, nie ma popularności i powszechności aut elektrycznych. Z kolei sprzedawcy podkreślają, że EV nie idą, ponieważ potencjalni klienci mówią, że nie ma stacji do ładowania. Zdanie wytwórców samochodów i zainteresowanych kupnem elektryka, co do wymagań infrastrukturalnych potwierdza ACEA (The European Automobile Manufacturers Association – Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów). Unijne, rozporządzenia w sprawie infrastruktury paliw alternatywnych, stawiają rozwojowi infrastruktury ładowania, bardzo mało ambitne cele. Efekt jest taki, że na 225 000 ładowarek publicznych tylko 24 987, to tzw. szybkie, o mocy przekraczającej 22 kW. Pozostałe 200 013, o mniejszej mocy, to najczęściej gniazdka z napięciem sieciowym, z których ładowanie samochodu elektrycznego trwa kilka, a czasem ponad 20 godzin. Szybkie ładowarki, skracają proces do mniej niż godziny. W ramach ciekawostki, jeżeli pominąć całkowitą liczbę stacji w Polsce (1 093 wolne i 652 szybkie), to na tle danych europejskich jawimy się bardzo dobrze, ponieważ w naszym kraju, aż 38,6%, to ładowarki szybkie. Gorzej od nas wypada Hiszpania, w której tylko 28%, to szybkie ładowarki, ale hiszpańscy właściciele elektryków mają do dyspozycji 5 279 ładowarek wolnych i 2 128 szybkich. Niemcy w statystykach wypadają jeszcze gorzej. Stosunek szybkich do wolnych, to 16,4% przy liczbach: 37 213 wolnych do: 7 325 szybkich. Jeszcze dramatyczniej na tym tle jawi się Francja z wynikiem 8,2%. Na 42 000 wolnych, przypada 3 751 szybkich. Gorzej od Francuzów wypadają już tylko Holendrzy. W kraju rowerów i elektryków tylko 3,6% wszystkich punków ładowania stanowią szybkie. Zdesperowani mieszkańcy krainy tulipanów mają do dyspozycji zaledwie 64 236 ładowarek z czego 2 429 szybkich. Niekwestionowanym, europejskim liderem elektrycznej infrastruktury do ładowania jest Łotwa. W tym kraju 80,8% ładowarek jest szybkich. Na 235 tylko 56 jest wolnych. Podobnie jest na Litwie. Szybkich ładowarek jest 100, a wolnych 74, więc odsetek wynosi 57,5%. Przytoczone dane procentowe, to modelowy przykład na trzy rodzaje kłamstw, według typologii Mark’a Twain’a: „…kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki.” Ostatnie przekonująco wykrzywiają elektromobilną rzeczywistość. Docelowo, ładowanie samochodów elektrycznych ma być równie proste i wygodne, jak tankowanie paliwa płynnego. Jednak propozycje rządu brukselskiego w opisywanym zakresie są nie tylko mało ambitne, ale całkowicie niezgodne z nowymi celami emisji CO2 dla samochodów na sok z dinozaura. Punktem odniesienia dla ACEA są lipcowe zapisy Komisji Europejskiej w sprawie rozporządzenia dotyczącego infrastruktury paliw alternatywnych (AFIR). To centralny element europejskiego pakietu klimatycznego „Fit for 55”, który obejmuje również cele CO2 w samochodach. Eric-Mark Huitema – dyrektor generalny ACEA, podkreślił, że „aby przekonać więcej obywateli do przejścia na samochody zasilane energią elektryczną, musimy usunąć wszystkie problemy związane z ładowaniem. Ludzie muszą widzieć mnóstwo ładowarek w swoim codziennym otoczeniu, a te punkty ładowania muszą być szybkie i łatwe w użyciu – bez konieczności czekania w długich kolejkach”. Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów, wzywa parlament europejski do zwiększenia planów i zbudowania do 2030 roku sieci szybkich ładowarek, tak żeby potencjalni nabywcy elektryków, przestali się obawiać wyjazdu poza granice miasta. Jeżeli brukselscy politycy, naprawdę chcą elektrycznej motoryzacji europejskiej muszą decyzjami zdynamizować budowę infrastruktury energetycznej, a wraz z nią sieci szybkich ładowarek. Tylko w ten sposób uda się odciąć od zasilania, największą obawę potencjalnych nabywców EV, że utkną w trasie, pozbawieni możliwości doładowania baterii.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...