Skok motoryzacyjny …

… a jego efektem szybujące w górę ceny samochodów, osiągające pułap niedostępny dla milionów ludzi na całym świecie. Obecnie już wielu dealerów, wyraża nadzieję, że więcej podwyżek nie będzie, ponieważ sprzedają coraz więcej samochodów, z których klienci po prostu zrezygnowali. Horrendalnie drogie są już nie tylko auta elektryczne, ale także spalinowe. Mało tego nic nie wskazuje na to, że trend się zmieni. Jedno jest pewne, elektryki dalej będą drożały, ponieważ do produkcji baterii niezbędne są pierwiastki ziem rzadkich, a za sterowanie odpowiada bardzo zaawansowana elektronika. W efekcie, automobile stają się bardzo kosztowne i coraz częściej dostępne dla milionerów, a nie dla milionów. Dzisiaj samochód ludu, to mit, a motoryzacja skręciła w kierunku współdzielenia (carsharing’u), a nie aut na własność. Mało tego, do 2035 roku, rynek zdominują pojazdy na baterie, a nie na ropę, czy benzynę. Później zgodnie z unijnym pakietem Fit for 55, motoryzacja całkowicie odwróci się od napędów spalinowych. Trend obejmie swoim zasięgiem nie tylko samochody, ale także statki, pociągi, samoloty. Jednocześnie zapewni dalszy, systematyczny, wzrost cen. Jednym z powodów jest rozwój napędów elektrycznych, a przede wszystkim źródeł ich zasilania. W najbliższych latach – drogie baterie, zastąpi jeszcze droższy wodór. Technologia ogniw wodorowych jest na tę chwilę bardzo kosztowna, a wydobycie wodoru do tanich i prostych nienależny, pomimo to, że wodór jest najczęściej występującym pierwiastkiem na ziemi. Dzisiaj prąd to niewątpliwie paliwo przyszłości. Do rozwiązania pozostaje problem, skąd go brać, czy z wcześniej naładowanego akumulatora, który jest piekielnie drogi i ciężki, czy elektrowni – wytwarzającej prąd z wodoru. Różnica jest kolosalna i nie dotyczy tylko ceny energii, czy wagi samochodu. W przypadku zasilania silnika energią wytworzoną z instalacji wodorowej elektryk jest kila razy lżejszy, ma większy zasięg, a przede wszystkim napełnienie zbiornika hydrogenem zabiera czas zbliżony do tankowania benzyną. W polskich warunkach zarówno jedno, jak i drugie stanowi gigantyczny problem wynikający z konieczności dostarczenia odpowiedniej infrastruktury i tak np. najbliższa stacja do tankowania wodorem znajduje się w Berlinie. Spontanicznie powstają stacje do ładowania EV, ale nie są w stanie zapewnić prąd dla każdego kierowcy korzystającego z elektryka. Problem nasila się w okresie jesienno-zimowym. Wówczas zapotrzebowanie na prąd w elektryku drastycznie rośnie, a możliwości naładowania w porównaniu do okresu letniego pozostają bez zmian. Także czas spędzony przy ładowarce jest nieco dłuższy. Stąd alternatywą dla zestawów akumulatorów jest wodór, który ma ogromną przewagę nad prądem pochodzącym z gniazdka. Eliminuje problem zasięgu na jednym ładowaniu, tankowanie zajmuje kilka minut, a nie godzin, daje równą sprawność i efektywność EV latem i zimą – oszczędza czas i pieniądze. Ostanie ma szczególne znaczenie dla firm spedycyjnych, transportowych, dostawców. Niestety wszystko ma swoją cenę. Koszty transformacji w całości ponoszą użytkownicy. Składają się na akumulatory, stacje do ładowania, tankowania i wiele innych. Problem polega na tym, że danin jest tak wiele i są tak wysokie, że na coraz mniej nas stać. Motoryzacja, a w zasadzie komunikacja zdaje się być w tym wszystkim najmniejszym zmartwieniem. W końcu mamy nogi do chodzenia, a do jeżdżenia rowery i komunikację publiczną. W czasie, w którym powstał samochód, nikt nie dał gwarancji, że każdy go będzie miał. Póki co, tylko jeden koncern na świecie zasłynął z produkcji „samochodu ludu”. Na otarcie łez, jesteśmy karmieni informacjami, że są prowadzone prace nad paliwami syntetycznymi, które mają nam złagodzić skutki ekonomiczne zmian zachodzących w motoryzacji. Prawda jest taka, że to nisza badawcza. Paliwo syntetyczne jest drogie, a popularność znikoma. Koniec dekady i początek kolejnej, to ceny z bardzo odległej galaktyki, podział samochodów na akumulatorowe (do podróży po mieście) i wodorowe (do podróży pomiędzy aglomeracjami), współdzielenie, odchodzenie od kupowania aut na własność. W polskich warunkach carsharing jest akceptowalny w miastach, gorzej w przypadku małych miejscowości zdominowanych przez komunikację indywidualną opartą na własności pojazdu. Wcześniej napisałem o zbliżającym się wykluczeniu komunikacyjnym, ponieważ w perspektywie kilkunastu lat, antidotum na drożynę motoryzacyjną będą pojazdy spalinowe, jednak po 2035 roku obłożone takimi podatkami ekologicznymi, że jedynym miejscem dla nich będzie garaż.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...