Przyszłość napędów, to prąd

Potwierdzają to, zarówno eksperci z branży paliwowej, jak i motoryzacyjnej, mając na względzie bardzo wiele czynników. Wśród nich m.in. niższy koszt eksploatacji EV. Ciągle zaostrzane przez Parlament Europejski normy emisji CO2. Planowane wdrożenie normy Euro 7, która spowoduje wzrost kosztów produkcji samochodów z napędem tradycyjnym, a w konsekwencji ich ceny.

Jednocześnie w tym samym czasie będą spadały koszty produkcji i ceny elektryków. Zasięgi aut będą coraz większe, a zarazem będzie rozwijana infrastruktura do ich ładowania.

Efekt walki ze złym klimatem, powinny także wzmocnić bardzo wysokie podatki od emisji dwutlenku węgla, wywołujące nieuchronny spadek popularności paliw kopalnych. Wzrost ich ceny, tak wyraźny, że tankowanie benzyny, czy ropy, będzie o wiele droższe, niż ładowanie baterii w aucie z przydomowej elektrowni wiatrowej, czy słonecznej.

Jak podają analitycy z firmy: Horvath&Partners, w tej chwili w zakresie elektryfikacji motoryzacji, znajdujemy się w fazie „push”. Ta potrwa do 2023/2025 roku. To czas, w którym producenci EV oraz rządy powinny promować motoryzację napędzaną energią elektryczną. Dążyć do wzrostu jej powszechności przez obniżanie akcyz, podatków, opłat, obciążeń. Dotować zakup i ładowanie.

Dalej badacze z H&P zapowiadają fazę „pull”, która obejmie okres 2030/2035 roku. To czas, dynamicznego wzrostu popularności pojazdów napędzanych energią elektryczną. Dalszy postęp m.in. w zakresie technologii akumulatorów ładowanych ze źródeł zewnętrznych, a także wodorowych ogniw paliwowych.

Opracowanie sporządzone przez Horvath&Partners pt.: „Przemysł samochodowy 2035 – prognozy na temat przyszłości”,  uwzględnia oba rodzaje uzyskiwania energii elektrycznej przez EV. Badania prowadziło ponad 80 pracowników przez sześć miesięcy.

Specjaliści ocenili, że w przypadku pojazdów zasilanych z baterii tylko 8% energii zostaje utraconej podczas przesyłu ze źródła ładowania do akumulatora. Kolejne 18% w trakcie zamiany energii elektrycznej w napędową. Z badania wynika, że wydajność napędu elektrycznego zasilanego z baterii oscyluje na poziomie od 70% do 80%.

W przypadku ogniw wodorowych napędzających EV, aż 45% energii zostaje utraconej w procesie elektrolizy, podczas której powstaje wodór. Z pozostałej części, czyli 55%, kolejna połowa zostaje utracona w wyniku zamiany wodoru w prąd poruszający pojazd. Zatem, wydajność modeli zasilanych wodorem oscyluje na poziomie od 25% do 35% w zależności od modelu.

Rozwiązanie wodorowe na obecnym etapie technologicznym jest bardzo drogie i mało efektywne przynajmniej w pojazdach.

Posiadacze aut napędzanych wodorem płacą od 9 do 12 euro (od 40 do 52 złotych) za przejechanie 100 kilometrów. Właściciele elektryków na baterie od 2 do 7 euro, czyli od 9 do 30 złotych za każde 100 kilometrów. Cena zależy od operatora energetycznego, taryfy, a przede wszystkim źródła zasilania stacji do ładowania.

W efekcie na największym europejskim rynku samochodowym – w Niemczech jest zarejestrowanych 500 aut napędzanych wodorem, a blisko 100 tysięcy elektryków zasilanych z akumulatorów. To m.in. z tego względu VW w najbliższych latach planuje sprzedaż bateryjnych samochodów elektrycznych na poziomie ponad miliona sztuk rocznie.

Producentowi z Zwickau, chce dorównać Grupa PSA zrzeszająca marki: Opel, Peugeot, Citroen, DS.

Z kolei Toyota i Hyundai wierzą w wodór, ale pracują nad swoimi elektrykami zasilanymi z baterii.

Z badań jednoznacznie wynika, że najbliższa dekada będzie przełomowa dla przemysłu motoryzacyjnego i energetycznego. Za pojazdami elektrycznymi  przemówią cena oraz niższe koszty eksploatacji, wywołane brakiem konieczności wymiany tłumika, oleju, filtra oleju oraz dziesiątek innych części przypisanych napędom spalinowym.

Tym samym tylko w serwisach, właściciele elektryków zostawią od 200 do 400 ero, czyli od 900 do 1 700 złotych mniej i to każdego roku.

Wzrost kosztów paliw kopalnych, sprawi, że tankowanie prądem przez 12 miesięcy pozwoli zaoszczędzić od 400 do 600 euro, czyli od 1 700 do 2 600 złotych.

Przedstawiciel Horvath&Partners, stwierdza, że już w najbliższym czasie decyzje podejmowane o masowej produkcji pojazdów elektrycznych będą się opierały tylko na przesłankach racjonalnych i ekonomicznych.

Słowa analityka potwierdzają kierunki rozwoju napędów w VOLVO. Już od 2020 roku wchodząc na stronę producenta, klient będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, jaki wybiera napęd dla swojego nowego auta – elektryczny, czy spalinowy. Następnie skonfiguruje pozostałe elementy wyposażenia. Za chwilę większość światowych producentów samochodów będzie zadawała to samo pytanie.

Wato wykorzystać trwający już trend dla zmian rodzimego rynku. Pierwszy raz w historii motoryzacji mamy szansę stać się w pełni beneficjentem globalnych zmian na rzecz Ziemi i przyszłych pokoleń – nie bądźmy egoistami. Pomyślmy, co pozostawiamy po sobie naszym potomnym !

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...