Po ponad sześciu latach w końcu coś pękło. Nikt nie przypuszczał, że aż tyle czasu zajmie powrót do tzw. normalności. Przywrócenia konkurencyjności, a także wpływu ceny na popyt. Pierwsze zmiany stały się zauważalne w III kwartale minionego roku, nasiliły się w IV i postępują. Rosnąca ilość salonów samochodowych, sprzedających pojazdy z Państwa Środka rośnie, jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Nie tylko ceny aut są o połowę niższe w porównaniu do montowanych w Europie, ale także jakość zastosowanych materiałów i kultura montażu zaczynają przemawiać na korzyść wyrobów motoryzacyjnych z Azji. Niestety przywołanego nie można napisać o pierścieniach, gwiazdach, czy innych tuzach niemieckiej technologii mobilnej. Kierowcy zainteresowani kupnem auta „salonowego” łapali się za głowy patrząc na cenniki „włochów, francuzów, niemców”. Jak na Święta Bożego Narodzenia przystało pod choinkę dostali prezent w postaci korekty cen na automobile ze Starego Kontynentu. Po skorygowaniu cenników, niektóre auta europejskie kosztują mniej niż, te zza Wielkiego Muru. Otóż „hiszpański temperament” o nazwie Ateka można „wyrwać” za około 97 000 złotych. Z kolei auto kojarzone z Rumunią, model Bigster za 99 900 złotych. Dwie, wiodące marki z ChRL, które zrewidowały cenowo rodzimy rynek, czyli MG i BAIC, kosztują odpowiednio blisko 110 000 złotych oraz 127 900 złotych. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że samochody z Azji są zdecydowanie lepiej wyposażone, materiały są wyższej jakości, a przepaść w elektronice pokładowej może być liczona w latach świetlnych. Inną kwestią poza czystą ekonomią jest rozpoznawalność i przyzwyczajenia zakupowe, nad którymi Azjaci w Polsce i nie tylko, cały czas pracują. Kolejnymi benefitami jest atrakcyjność finansowania zakupu, a także długość udzielanej gwarancji, w której Chińczycy zaczynają zdobywać przewagę nad konkurencją. Najważniejsze jest, że po sześciu latach zaczął się ruch. Kierowcy w ramach budżetów mają wybór w kwotach odrobinę poniżej 100 000 złotych, zbliżających się do 130 000 złotych, czyli dalekich od mediany za styczeń na poziomie 200 000 złotych. I tak, ekonomiczna metafora stworzona przez A. Smith’a w XVIII wieku, ilustrująca bezosobowy charakter procesów rynkowych, zadziałała na rynku sprzedaży samochodów, udowadniając kolejny raz, że ekonomia w czystej postaci nie jest przypisana organizacjom politycznym, grupie interesów, a tym bardziej jednostce.
31styczeń