„Pójdź, dziecię! ja cię uczyć każę!”

Edukacja to niewątpliwie coś wspaniałego, problem jednak polega na tym, że niczego, co warto wiedzieć, nie da się nikogo nauczyć. Od ponad dekady, renesans przeżywa m.in. motoryzacja akumulatorowa. Prąd na nowo zelektryzował wyobraźnię inżynierów, ale jeszcze bardziej polityków. Jednak ci drudzy nie chcą się uczyć. Podobno „Ziemia płonie”, brakuje miejsca dla istot żywych, dużych i małych, smog wywołuje liczne choroby prowadzące do końca egzystencji, a mimo to, decydenci na spotkania w Davos w dalszym ciągu fruwają samolotami, a na dodatek milcząco wspierają produkcję coraz większych aut miejskich. Cieszące się gigantyczną popularnością SUV’y, stoją w sprzecznością z ideologią jakichkolwiek ładów, a zielonego z pewnością. Gabarytami, a przede wszystkim masą akumulatorów trakcyjnych przyczyniają się do przyspieszonej degradacj infrastruktury drogowej, która wymaga coraz częstszych napraw. Zajmują dwa razy więcej miejsc parkingowych w porównaniu np. ze Smart’em, Aygo, Yaris’em, czy wieloma, innymi miejskimi. Degradują konstrukcje nośne parkingów wielopoziomowych, które uginają się pod ciężarem aut bateryjnych. Na problem zwróciło uwagę: „PLOS Sustainability and Transformation”. W czasopiśmie opublikowano wyniki badań opisujące problemy z popularnymi SUV’ami, a przede wszystkim wzrostu ciężaru baterii. Z przywołanego źródła wynika, że waga akumulatorów wysokonapięciowych w EV w ciągu zaledwie pięciu lat wzrosła o 68%. Obecnie ciężar zestawu zasilającego silnik lub silniki elektryczne w najpopularniejszych na Starym Kontynencie SUV’ach, przekracza 595 kilogramów. Szczytem ekologicznej hipokryzji elektryfikacji motoryzacji jest GMC Hummer EV, którego baterie ważą 1 326 kilogramów – blisko półtorej tony – to mniej więcej waga całego samochodu miejskiego z napędem spalinowym i więcej niż Fiata 500 electric całego wziętego. Poza masą, zajmowanym miejscem, degradacją środowiska naturalnego i ulicznego kłopot stanowi recykling ważących kilkaset kilogramów wysokonapięciowych akumulatorów litowo-jonowych. Oczywiście, że niepotrzebny jest doktorat, żeby wiedzieć, że czym większe baterie, tym bardziej ryzykowne i kosztowne są metody odzyskiwania cennych elementów z akumulatora. Jednocześnie proporcjonalnie rośnie ryzyko dla środowiska. Szkopuł w tym, że z perspektywy biurka w przytulnym gabinecie problemów nie widać. W związku z tym, w dalszej części raportu można przeczytać, że produkcja dużych samochodów elektrycznych wymaga ponad 75% więcej pierwiastków ziem rzadkich i uwalnia do atmosfery 70% więcej CO2 w porównaniu z mniejszymi elektrykami. Jakby zmartwień było mało, to coraz większe akumulatory istotnie spowalniają dekarbonizację sektora przesyłowego – sieci elektroenergetycznych. Jednym słowem rosnące elektryki wykluczają korzyści dla środowiska naturalnego. Perry Gottesfeld, autor badania i dyrektor wykonawczy Occupational Knowledge International, w całym procesie przechodzenia na elektromobilność wyeksponował rolę edukowania konsumentów o wpływie wyboru pojazdu elektrycznego na środowisko. Szkoda tylko, że wszystko, co już zostało powiedziane trzeba wielokrotnie powtarzać, ponieważ niewielu chce się uczyć, ale w końcu powtórka jest matką nauki.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...