No i zdechł

Przywołane można odnieść do rynku wtórnego samochodów elektrycznych w Niemczech. Z danych upublicznionych przez Federalny Urząd Transportu Samochodowego wynika, że w minionym roku 97 tysięcy elektryków zmieniło swoich pierwotnych właścicieli na kolejnych. Według wyliczeń urzędników, to 1,6 procenta wszystkich transakcji sprzedaży z drugiej ręki. Powodów obecnego stanu jest wiele, zaczynając od technologii, a kończąc na astronomicznych kwotach odsprzedaży. Niemcy pomimo popularyzacji napędu elektrycznego przez rodzimych producentów w dalszym ciągu nie mają zaufania do żywotności i efektywności zestawów akumulatorów trakcyjnych. Doskonale wiedzą, że częste ładowanie z dużą mocą powoduje utratę sprawności baterii, zatem poważnym utrudnieniem w szybkim pokonywaniu dłuższych odległości z prędkością autostradową są przerwy na uzupełnianie prądu w ogniwach. Podróże, czym dłuższe tym więcej wymagają czasu. Sąsiedzi z zachodu z równie dużym sceptycyzmem odnoszą się do infrastruktury ładowania. Uważają, że w dalszym ciągu jest niewystarczająca. Stacji jest zbyt mało i nie zawsze są zlokalizowane w miejscach cieszących się zainteresowaniem kierowców elektryków. Jednak największym mankamentem są ceny EV z drugiej ręki. Mediana w minionym roku wyniosła 38 000 euro, a to o 10 000 euro więcej niż w przypadku ceny używanego auta spalinowego. Analiza przeprowadzona przez witrynę z ogłoszeniami mobile.de wyjawiała, że to o 14 000 euro za dużo w stosunku do oczekiwań potencjalnych nabywców, zatem jak donosi serwis Tagesschau rynek używanych EV w Niemczech umarł. Samochody elektryczne od pierwszych właścicieli sprzedają się coraz gorzej albo w ogóle. Ceny odkupu niekontrolowanie spadają, a to przekłada się także na rynek pierwotny. W grudniu 2023 roku auta bateryjne z drugiej ręki były o 4,3 procent tańsze niż w styczniu. W tym samym czasie spadki dla pojazdów z napędem benzynowym wahnęły się o 0,5 procent i 2,7 procent dla diesla. Na rynek wtórny pozytywnie nie wpływają obniżki cen na zalegające na stokach EV. Dodatkowo w ożywieniu nie pomaga brak jednolitych standardów testowania pojemności akumulatorów wysokonapięciowych w popularnych „używkach”. Dealerzy mogą jedynie sprawdzić modele, które sprzedają. Na rynku króluje chaos i wolna amerykanka. Doświadczenia z Niemiec obnażają nieakceptowaną w niektórych kręgach prawdę, że bez doskonalszej technologii ogniw, infrastruktury do ładowania oraz wielu innych, które wymusza motoryzacja na prąd nie ma szans na 15 milionów aut bateryjnych w państwie federacyjnym, a także wzrostu popularności rozwiązania na Starym Kontynencie.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...