Fachowcy do spraw sprzedaży, czy komunikacji mówią, że najważniejsze, to rozpalać emocje. Jedną z wielu branż wzbudzającą wspomniane jest rynek motoryzacyjny regulowany od lat przez unijne dyrektywy. W myśl przywołanych w grudniu minionego roku wiele modeli samochodów tzw. plug-in, czyli spalinowo-elektrycznych z możliwością ładowania baterii z gniazdka z prądem, spełniało normy emisji, a już od 01 stycznie obecnego roku nie! Urzędnicy z Brukseli tłumaczą, że tylko załatali dziurę w przepisach, które wcześniej sami ustanowili. Oczywiście korektę wymusili producenci samochodów, którzy w niewłaściwy sposób wykorzystali treść ustawy. W celu oszukania restrykcyjnych norm, wprowadzili auta z wtyczką, żeby z naładowaną baterią mogły przejechać około 60 kilometrów z zerową emisją spalin, a na pozostałych 40, to już hulaj dwutlenku węgla. Początkowo biurokraci nie zorientowali się w mechanizmie działania obejścia, ale w raz z upływem czasu w zaciszu gabinetów przygotowali antidotum na „oszustów”. Od 01 stycznia 2025 roku zmienili procedury pomiarowe. I tak norma Euro 6e-bis zwiększyła odległość pomiaru z 800 kilometrów do 2 200 kilometrów, a także wprowadziła podniesienie temperatury otoczenia dla badań z 30 do 35 stopni Celsjusza. W konsekwencji np. produkt bawarskiej Grupy z Monachium o oznaczeniu modelu X1, xDrive25e PHEV w grudniu emitował 45g CO2 na kilometr, a w styczniu już 96g na kilometr. W 2027 roku, jak unijni skrybowie wdrożą w życie Euro 6e-bis-FCM, to ten sam plug-in będzie już wypuszczał w 122 gramy CO2 na każdy pokonany kilometr. W tym miejscu należy zadać pytanie i co z tego – a mianowicie, to, że wraz z ilością gramów na każdy kilometr jest naliczana kara na wytwórcę samochodów za emisję dwutlenku węgla, zatem czym wyższa emisja, tym wyższa kara, często naliczana z milionach euro. Jednocześnie przytoczona metodologia z upływem lat ma zmusić przemysł motoryzacyjny do zaprzestania produkcji aut z napędem spalinowym na rzecz całkowicie elektrycznych. Pisząc wprost montowanie automobili na sok z dinozaura ma być w 100 procentach nieuzasadnione ekonomicznie. Luca de Meo (dyrektor generalny Grupy Renault) w jednym z wywiadów powiedział, że jeżeli producenci mieliby spełnić oczekiwania Komisji Europejskiej w kwestii emisji spalin, to na ulice Unii nie wyjedzie blisko 3 miliony samochodów (w tym plug-in), co oznacza zamknięcie 10 europejskich fabryk samochodów i dodatkowo niezliczonych firm kooperujących. Wypowiedź dla dziennikarzy zakończył słowami: „Chcę zobaczyć polityka, który wziąłby na siebie taką odpowiedzialność.” – oby się tylko nie zdziwił.
07styczeń