Niemcy dobijają do 1 mln. u nas brakuje 989 706

Trudno nie podzielać opinii o Unii Europejskiej dwóch prędkości. W Niemczech liczba aut napędzanych energią elektryczną jeszcze w tym roku przekroczy milion, u nas do przywołanej liczby brakuje jeszcze 989 706. Jednak w przypadku Niemiec, plany zostały zrealizowane o dwa lata później niż zakładał rząd.
W 2020 roku za zachodnią granicą salony sprzedały 200 000 elektryków. Na wynik z pewnością wpłynęły dopłaty sięgające blisko 10 000 euro, a także bardzo dynamicznie rozwijana sieć stacji szybkiego ładowania.
Nad Wisłą do końca stycznia 2021 roku zarejestrowanych było 10 294 samochody elektryczne. W dalszym ciągu na polskim rynku głównymi nabywcami EV są różnego rodzaju firmy i instytucje z wyłączeniem zajmujących się współdzieleniem pojazdów – wypożyczaniem na minuty.
Prywatni nabywcy traktują auta elektryczne w kategoriach ciekawostki technicznej. Do tego elektryki w porównaniu z tradycyjnymi, nie wspominając o samochodach używanych są w dalszym ciągu horrendalnie drogie. Do tego kuleje komunikacja z potencjalnymi nabywcami, ponieważ język korporacji nie dla wszystkich jest jasny, czytelny, a przede wszystkim przekonujący. Sami doradcy klienta i serwisu też nie bardzo sobie radzą z masowym przekazem, a tym samym wiarygodnością. Dopłaty do zakupu szwankują, a jak już potencjalny nabywca wyszarpie dopłatę, to jej wysokość nawet nie pokrywa ceny baterii. Stacji do ładowania w Polsce też, jak na lekarstwo, raptem 1 395, nie wspominając o osiedlowych, bo tych próżno szukać, nawet w nowoczesnej zabudowie dedykowanej dla młodych, postępowych ludzi, żyjących w zgodzie z naturą.
Wszystko wpływa na to, że z planów ogłoszonych przez rząd, a dotyczących rozwoju polskiej elektromobilości i 1 000 000 samochodów elektrycznych na drogach do końca 2025 roku udało się zrealizować 1%.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...