Mój Elektryk poniósł napięcie, ale …

w dalszym ciągu Rodacy bez entuzjazmu przesiadają się do aut napędzanych elektrycznością. Nie ma się czemu dziwić, skoro można odnieść wrażenie, że lokalni decydenci, odpowiedzialni za popularyzację pojazdów poruszanych prądem, sami nie wierzą w powodzenie rządowego projektu, zachęcającego do wzięcia udziału w zmianach, które zachodzą na całym świecie – a szkoda, ponieważ odwrotu z drogi elektryfikacji motoryzacji już nie ma. Najwyższy czas także zrozumieć, że stacje do ładowania i pojazdy elektryczne to jedno. Razem tworzą obwód zamknięty i bez szeroko zakrojonej edukacji oraz popularyzacji idei motoryzacji napędzanej energią ze źródeł odnawialnych, trudno będzie o powodzenie projektu w Polsce. Należy zacząć od tego, że powszechnie, dostępne stacje różnych typów nie mogą być zlokalizowane jak popadnie, tylko w miejscach, w których właściciele, najczęściej ładują elektryki. Jak podał pod koniec sierpnia Urząd Dozoru Technicznego, wraz z końcem lipca na terenie naszego kraju dla właścicieli aut elektrycznych były dostępne 1 274 stacje do ładowania z 3 013 punktami (najczęściej jedna stacja jest wyposażona w dwa punkty umożliwiające podłączenie pojazdów w celu uzupełnienia energii w bateriach). Dla ścisłości dodam, że nie wszystkie stacje są ogólnodostępne, ponieważ część z nich należy do dealerów i jest zlokalizowana na terenach zamkniętych. De facto ogólnodostępnych ładowarek jest około 1 167. Z tego 587 prądu stałego, czyli umożliwiających tzw. szybkie ładowanie (w ciągu około 40 minut, do poziomu 80% pojemności baterii. Czas może się wydłużyć w zależności od mocy ładowania i pojemności baterii). Większość stacji – 1 582, to tradycyjne punkty, prądu zmiennego, ładujące z prędkością do kilku godzin w celu osiągnięcia poziomu 80% pojemności akumulatora w EV. Całość obecnej infrastruktury dedykowana jest dla blisko 14 000 aut w pełni z napędem elektrycznym i ponad 17 000 samochodów typu plug-in, czyli spalinowo elektrycznych z możliwością doładowania baterii z gniazdka elektrycznego. Bardzo ciekawy obraz daje mapa przygotowana przez ekspertów z Samar’u, na której widać, że na 380 powiatów, aż 183 nie mają żadnego, ogólnodostępnego punktu do ładowania pojazdów elektrycznych. Równie ciekawy jest fakt, że w 20 powiatach nie jest zarejestrowany ani jeden samochód elektryczny. Dane są bezlitosne. Obnażają poziom zaangażowania osób odpowiedzialnych za powodzenie rządowych programów, które mają zelektryfikować polską motoryzację. Watro w tym miejscu przypomnieć, że 2016 roku premier Mateusz Morawiecki przedstawił plan pod nazwą: „W drodze do Elektromobilności”. Zapowiedział, że do 2025 roku, po polskich drogach będzie jeździło milion elektrycznych samochodów. Do wspominanej daty zostały cztery lata i 986 000 aut.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...