Kolejny problem do rozwiązania

Coraz częściej i głośniej, operatorzy energetyczni domagają się możliwości zdalnego odłączania punktów ładujących samochody elektryczne np. w godzinach szczytowego poboru mocy, czy dużego obciążenia sieci. Tym samym, ziszcza się czarny scenariusz, przeciwników politycznego dyktatu, narzucającego wymianę samochodów spalinowych na elektryczne, przez kolejne restrykcyjne normy emisji CO2. Nie dość, że technologia i koszty produkcji baterii do EV cały czas wymagają dopracowania, budowa sieci do ładowania kuleje, to jeszcze wszystkim grożą przerwy w dostawie energii elektrycznej do gospodarstw domowych.
Od kilku lat branża energetyczna mówi o konieczności rozbudowy sieci elektrowni i linii przesyłowych na Starym Kontynencie, w kontekście rozwijania na masową skalę elektryfikacji motoryzacji. Politycy nie słuchają i wdrażają kolejne, nierealne do spełnienia przez producentów samochodów normy. Koncerny kosztem swoich pracowników i kieszeni nabywców dwoją się i troją, żeby uniknąć miliardowych kar za przekroczenie w wyprodukowanych samochodach restrykcyjnej emisji. Za chwilę przez takie podejście do tematu motoryzacji poruszanej energią elektryczną dojdzie do załamania dostaw energii, a w chwilach krytycznych tzw. black-out, a wszystko przez podłączone do stacji ładowania auta elektryczne.
Dzisiaj przykładem na zauważalny i już odczuwalny problem jest Norwegia – lider w światowej elektryfikacji motoryzacji. W ubiegłym roku w kraju liczba sprzedanych samochodów elektrycznych przekroczyła 50% całego rynku. Bliższym przykładem są Niemcy. W drugim tygodniu lutego, media opisywały propozycję nowych zapisów w ustawie o energetyce. Zmienione miały dawać elektrowniom prawo do odłączania punków ładujących (ogólnodostępnych i domowych) w godzinach szczytu poboru mocy z sieci. W uzasadnieniu dla przepisu można było przeczytać, że dzieje się to w trosce: „o stabilność całego systemu energetycznego”. Tym samym podjęto próbę usankcjonowana możliwości odcinania od prądu ładujących się EV.
Po tym, jak na propozycję zmiany ustawy energetycznej trafili dziennikarze i zaczęli ją nagłaśniać, rząd niemiecki projekt wycofał. Polityków do zmiany zdania zmusiła opinia publiczna, która argumentowała swój sprzeciw absurdalnym działaniem rządu, który zachęca Niemców do kupowania samochodów elektrycznych, daje do nich dopłaty, a następnie odcina je od prądu. Machiavelli’styczny pomysł upadł, co nie ucieszyło lobby energetycznego. Operatorzy zapowiadają dalszą walkę, o prawo do wyłączania zasilania w godzinach szczytu. Zapowiadają, że nie będą wyrażali zgody na kolejne przyłącza dużej mocy (zasilania stacji do ładowania). W praktyce oznacza to, że w przypadku posiadania domu, właściciel elektryka albo będzie mógł przygotować obiad na kuchence indukcyjnej, albo ładować samochód. Tym samym w oceanie elektromobilnych problemów do rozwiązania wypłynął kolejny, brak mocy i sieci do jej przesyłu. Kłopot dotyczy nie tylko aut w pełni elektrycznych, ale także plug-in, czyli z wtyczką i możliwością uzupełnienia prądu w bateriach dzięki ładowaniu z gniazda w garażu. Jednak te, mają istotną przewagę nad EV, ponieważ pracuje w nich również silnik spalinowy, który możemy zasilić w każdej chwili w milionach miejsc, w dowolnym czasie, bez załamania całego systemu i sprowadzenia na okoliczną społeczność black-out.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...