Do tej pory, medialnie nagłośnionymi i jednocześnie najbardziej zniechęcającymi do pojazdów elektrycznych były pożary, mrozy, a także w dalszym ciągu mizerna infrastruktura do ładowania. Ostatni z wymienionych powodów spowodował również, że w przestrzeni publicznej utarły się opinie w stosunku do EV, że to auta do miasta, jako drugie w garażu i do podróży wokół przysłowiowego komina. Faktem natomiast jest, że popularyzowany przez elektrosceptyków stereotyp jest efektem braku elementarnej wiedzy urzędników i radnych miejskich, którzy planują i głosują za lokalizacjami stacji do ładowania, kierując się jedynie dostępną mocą, a nie popularnością. Nie od dzisiaj wiadomo, że właściciele EV najczęściej korzystają ze stacji w pracy i w domu. W efekcie źle podjętych decyzji, w wielu polskich miastach stoją stacje do ładowania, które w ogólnie nie są używane ze względu na bezmyślną destynację, a także za małą moc – przekładającą się na za długi czas uzupełniania prądu w baterii. Dodatkowy problem wypływa z ignorancji i indolencji biuralistów, którzy nawet nie myślą o dyslokacji punków ładujących, tak, żeby wspomniane spełniały swoją rolę, a operatorom przynosiły dochód. Jakby tego było mało, przeciwnicy motoryzacji akumulatorowej z akceptacją przyjęli opinię jednej z firm, która przeprowadziła badania ogniw w elektrykach i orzekła, że niskie temperatury nie są największym „złodziejem” energii z akumulatorów trakcyjnych. Największym zagrożeniem dla zestawu zasilającego auto na prąd jest lato. W upalne dni zasięgi pojazdów elektrycznych mogą spaść o ponad 30 procent. W związku z tym, jeżeli termometr wskaże temperaturę zewnętrzną powyżej 30 stopni, pojazd akumulatorowy lepiej zostawić w garażu, bo bezpowrotnie psują się baterie. Nie dość, że odkrycie należy do epokowych, to jeszcze jest opisywane przez samozwańczych żurnalistów z mocno ograniczonym znawstwem. Na blogu unikam komentarzy ze względu na szacunek do poglądów innych, a także wiarygodności przeprowadzanych eksperymentów i tekstów. Kierując się jednak słowami Noam’a Chomsky’ego: „Mam wrażenie, że już niedługo tolerancja dojdzie do takiego momentu, w którym mądrym ludziom zabronią myśleć, aby nie urazić uczuć ludzi głupich” – trudno pominąć chociaż wyjaśnienie. W przypadku każdego napędu, spalinowego, czy elektrycznego, warunki pogodowe zawsze wpływają na parametry użytkowe, wydajność, zużycie paliwa, a także wspomniane na początku pożary i zasięgi. Akumulatory trakcyjne w samochodach elektrycznych od początku zastosowania, zimą wymagają ogrzewania, a latem chłodnienia. W obu przypadkach trudno jest mówić o opisywanych uszkodzeniach, ponieważ pobór mocy odbywa się w warunkach zbliżonych do poboru prądu przez napęd. Prawdą natomiast jest, że częstość ładowania z ładowarek dużej mocy może powodować zmniejszenie pojemności ogniw podobnie jak przeładowanie. W związku z tym, producenci zalecają ładowanie prądem zmiennym średniej mocy w zakresie od 20 do 80 procent pojemności akumulatora trakcyjnego. Elektryczna motoryzacja rodzi się w bólach ze względu na łamanie wielu elementarnych zasad. Dynamiki postępu technologicznego, konkurencji, transformacji energetycznej i wielu innych rynkowych, a także politycznych. Nie oznacza, to jednak, że elektryfikację motoryzacji należy krytykować, ponieważ stanowi ewolucję, taką samą, jak niegdyś zastąpienie świeczki żarówką, czy napędu konnego silnikiem spalinowym. Drogi odwrotu od postępu i zmiany już nie ma. Problem polega jedynie na właściwym wyborze drogi i dostosowania na niej prędkości do panujących warunków zewnętrznych.
10wrzesień