Jedyny segment

w którym ceny nie rosną, a przeciwnie – spadają, przynajmniej tak wynika z opinii ekspertów zajmujących się rynkiem wtórnym samochodów elektrycznych. Ceny licząc od maja 2019 roku do chwili obecnej spadły o 45 procent. Spadek jest wywołany przede wszystkim rosnącym rynkiem – coraz więcej elektryków jest dostępnych z drugiej ręki. Dzięki temu kilkuletnie auto na baterie z przebiegiem do 41 000 kilometrów można kupić za kwotę nieprzekraczającą 102 000 złotych. W połowie 2019 roku trzeba było zapłacić 185 000 złotych za dwuletnie EV z przebiegiem na poziomie 36 000 kilometrów. Spadkowa tendencja najprawdopodobniej się utrzyma, ponieważ aut używanych stale przybywa. Pochodzą głównie z Niemiec, Francji, Niderlandów, czyli krajów, które pierwszą falę elektromobilności mają już za sobą i kierowcy przesiadają się do nowszych modeli i co ciekawe nie zawsze elektrycznych. Jednak widoczna redukcja cen zakupu na polskim rynku nie przekłada się na rosnący popyt. Samochody elektryczne są w dalszym ciągu bardzo drogie, a przywołana wcześniej kwota na poziomie 102 000 złotych otwiera przed kupującym ogromne możliwości nabycia auta z napędem tradycyjnym, które będzie bezkonkurencyjne w porównaniu do bateryjnego. W związku z tym, raczej mylne jest przekonanie, że restrykcyjne normy emisji CO2, uchwalone przez Parlament Europejski, a w konsekwencji kolejne daniny nakładane na kierowców za posiadanie aut spalinowych odwrócą sytuację rynkową. Szybciej spowodują wykluczenie komunikacyjne aniżeli masowe przesiadanie się do pojazdów zeroemisyjnych. Kluczowa dla ożywienia popytu jest zasobność portfela – świadomością ekologiczną za samochód zapłacić się nie da. Według danych przygotowanych i udostępnionych przez firmę AAA Auto w maju bieżącego roku z drugiej ręki były dostępne:
Nissan Leaf za 61 900 złotych w wieku pomiędzy 6, a 7 lat z przebiegiem 77 000 kilometrów, Renault Zoe za 67 000 złotych, eksploatowany w granicach 4, 8 lat z przebiegiem 37 000 kilometrów. Za pięcioletnie BMW i3, trzeba było zapłacić 105 000 złotych, a przejechane miało 50 000 kilometrów. Z kolei za amerykański wynalazek, – Teslę S, trzeba było wyłożyć 219 000. Auto miało 5 lat i połknęło na prądzie 112 000 kilometrów. Zestawienie zamykało ośmiomiesięczne Audi e-tron z 7 000 kilometrów na liczniku wycenione na 387 000 złotych. Ocenę atrakcyjności elektryków z drugiej ręki, a także ich cen, pozostawiam Szanownym Czytelnikom.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...