Jak to robią Anglicy?

Brytyjczycy nie od wczoraj należą do prymusów elektromobilności. Namiętnie wymieniają pojazdy na sok z dinozaura na elektryczne, ekologiczne. Fala wymian jest tak wysoka, że złomowiska nie nadążają z przyjmowaniem samochodów, a władze Londynu mają poważne problemy z wypłatami dotacji w wysokości 2 000 funtów do zakupu nowego auta. Jedną z wielu przyczyn obecnego stanu rzeczy jest nie tylko wysokość grantu, ale także silnie zaostrzone przepisy dotyczące emisji spalin. Pomimo wielu sprzeciwów, strefa wyśrubowanych norm środowiskowych dla pojazdów została znacznie rozszerzona i swoim zasięgiem objęła tereny położone wokół stolicy. W efekcie nastąpił niekontrolowany wzrost złomowania roczników od 2010 roku w górę. Obecnie, nie ma już miejsca na składowanie pojazdów, ale także ludzi do demontażu automobili, jak np. licznie oddawanych BMW 320d serii F30 z 2014 roku. Dodatkowym problemem jest niewydolność organizacyjna w sporządzaniu i wydawaniu dokumentów potwierdzających oddanie auta do punktu przetworzenia. Zaświadczenie stanowi podstawę do ubiegania się o dwutysięczny grant. Niektórzy na potwierdzenie czekają od ponad dwóch miesięcy, pomimo zapewnień Transport for London, że cały proces nie potrwa dłużej niż dziesięć dni. System się załamał, a ludzie czekają na obiecywane pieniądze. Oczywiście oddanie samochodu na złom nie jest obowiązkowe. Auto może nie spełniać wyśrubowanych norm emisji, jednak warunkiem jazdy w tzw. eko- strefie jest uiszczenie w skarbcu metropolii 12,50 funtów za dzień podróżowania. Londyńskie rozwiązanie pokazuje, że najlepszym katalizatorem dla spalin są pieniądze. Niespełna 10 letnie samochody trafiają na auto-złomowiska, a w ich miejscu pojawią się nowe, produkowane przez koncerny handlujące złą emisją.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...