Ile kosztuje tylny zderzak do Audi e-tron?

Naprawa nowego samochodu, po przykrytych dla właściciela zdarzeniach drogowych jest coraz droższa. Na niebotyczne ceny wpływa konstrukcja auta, liczne systemy zabezpieczające kierowcę i pasażerów, a także ogromnych rozmiarów zderzaki, które obecnie najczęściej pękają, zamiast przyjąć energię uderzenia i po odkształceniu wrócić do pierwotnego kształtu. Do tego, systematycznie drożeje robocizna mechaników. W efekcie naprawy, które kosztowały jakiś czas temu kilkaset złotych, obecnie są szacowane na kilka tysięcy i w wielu przypadkach okazują się być nieopłacalne. Często się zdarza, że za cenę naprawy po stłuczce można kupić nowy samochód i to z salonu. Na tym bardzo pobieżnie przybliżonym tle, jeszcze gorzej finansowo wypada naprawa samochodów elektrycznych. Już wcześniej napisałem o Jagurze, a także wspominałem, że w Norwegii na złom trafia coraz więcej, prawie nowych elektryków, po drobnych kolizjach. Głównym powodem jest wycena napraw, nawet tych, w których nie zostały naruszone ogniwa. W ostatnim czasie, świat mediów elektronicznych, obiegła informacja o pewnym właścicielu Audi e-tron, w którym został uszkodzony tylny zderzak i pękła osłona nadkola. ASO w Stanach, ponieważ akcja rozgrywa się za wielką wodą, naprawę białego e-trona wyceniło na 31 000 dolarów – po kursie za dolara z 30 lipca, to 119 040 złotych i to po rabacie. Wcześniej, było to 150 000 złotych. Na rachunek złożyły się m.in.: nowy zderzak, nadkole i tylny panel nadwozia za 32 000 złotych oraz robocizna, wyceniona na 72 000 PLN za 82 godziny pracy. Jeżeli tyle kosztuje naprawa, symbolicznie uszkodzonego zderzaka w elektrycznym Audi, to nie ma się czemu dziwić, że każdego dnia tysiące „nadpsutych” samochodów opuszcza w kontenerach ojczyznę dolara i trafia do portów na całym świecie, a po naprawie na drogi. Elektryczna przygoda Amerykanina, którą podchwyciły media na całym świecie, obnaża kolejną, przykrą dla mnie prawdę o samochodach napędzanych prądem – ich naprawa jest niebotycznie droga przez co nieopłacalna, a to skutkuje kosmicznie drogimi ubezpieczeniami EV. Nie dość, że samochody są drogie, to ich ubezpieczenie w najbliższych latach może zrujnować nie jeden budżet domowy i firmowy. Co gorsze, w polskich realiach rozwinie się czarny rynek napraw w blaszaku u Cytryna i Gumiaka, znanych w okolicy druciarzy, którzy naprawią każde EV włącznie z bateriami i to za przysłowiowe kilka złotych. Śledząc historię białego Audi e-tron z pewnością warto dodać, że problem dotyczył jedynie zderzaka, zestaw baterii pozostał nietknięty. W przypadku uszkodzenia ogniw, koszt naprawy przekroczyłby wartość wielu samochodów z salonu. Jako świadomego zwolennika elektryfikacji motoryzacji, niepokoi mnie prędkość z jaką współczesna motoryzacja zbliża się do ściany. W perspektywie, czeka nas rynek nowych aut dla milionerów, a nie dla milionów. Jeszcze szybsza degradacja środowiska naturalnego przez złomowanie nowych EV i produkcję kolejnych. Według zapowiedzi brukselskich polityków sprzed 2020 roku, wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Elektryfikacja europejskiej motoryzacji, miała być prowadzona na drodze ewolucji, a nie rewolucji z wykorzystaniem dyktatorskich metod i restrykcyjnej emisji.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...