Fakt

Bazując na udostępnionych przez Standard & Poor’s Global Mobility wynikach badań ankietowych można dojść do wniosku, że samochody elektryczne wcale nie są fajne. Ponad połowa właścicieli aut bateryjnych przyznała, że podczas kolejnego zakupu rozważy możliwość wyboru pojazdu z napędem tradycyjnym. Deklaracja ewidentnie wskazuje, że coś poszło nie tak i pozostaje pytanie co? Tylko w ciągu minionych dwóch lat entuzjazm Amerykanów w stosunku do elektryfikacji motoryzacji spadł o 29 procent. W 2021 roku 81 procent respondentów zadeklarowało zainteresowanie zakupem elektryka. W 2023 roku już niespełna 51 procent. Sceptyczny stosunek do elektromobili wywołuje cena, mało atrakcyjny zasięg na jednym ładowaniu – szczególnie w warunkach amerykańskich, częstość przerw i czas potrzebny na uzupełnienie prądu w ogniwach, kiepska infrastruktura ładowarek, koszty naprawy EV, a także wysokość ubezpieczenia. Wyniki koryguje przywiązanie klienta do posiadanej już akumulatorowej marki. Właścicieli modeli produkowanych przez ekscentrycznego miliardera cechuje najwyższe oddanie w stosunku do wyboru i utrzymuje się na poziomie od 70 do 80 procent. Zbliżonym wynikiem mogą się poszczycić handlowcy oferujący efekty niemieckiej myśli technicznej, ponieważ sprzedaż elektryków w Stanach oscyluje w granicy 60 procent. Niemców przebijają jedynie Japończycy ze swoim elektrycznym protoplastą, który zelektryfikował Amerykę ponad 13 lat temu. Popularność auta po kolejnych liftingach i zmianach przekracza 60 procent. Obserwacje zachowań zakupowych za Wielką Wodą można odnieść do komunikatów płynących z koncernów samochodowych na Starym Kontynencie. Producent aut dla „ludu” szczerze przyznaje, że plany sprzedażowe Grupy rozminęły się z rynkową rzeczywistością. Z kolei wielu innych utrzymuje w tajemnicy, że na placach zalegają niesprzedane, pełnowartościowe pojazdy z kompletnym wyposażeniem w półprzewodniki. Kierują się obawą, że trzeba będzie opuścić cenę i uszczuplić zysk w porównaniu do złotego okresu pandemii – zmniejszonej sprzedaży z większym zyskiem. Chociaż niektóre przykłady, jak np. legendarna marka z Japonii, pokazują, że można utrzymać wartość pomimo konkurencji i o wiele tańszych modeli wyprodukowanych w Europie. Nie oferuje w związku z tym, oszałamiających promocji. Opinie i sentymenty wśród kierowców są bardzo różne, jedno, co jest pewne – po 2035 roku skończy się pewna era motoryzacji, którą znamy. Zacznie się epoka elektryczności, a pojazdy na sok z dinozaura będą piekielnie drogie w utrzymaniu i trudne do zbycia. Podzielą los obecnych oldtimerów przywołujących wspomnienia, wywołujących nostalgię. Będą stały w garażach swoich ostatnich właścicieli, a także uzupełnią kolekcje pasjonatów motoryzacji.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...