Elektromobilna kpina z Bydgoszczan

Kolejowe Zakłady Łączności w Bydgoszczy, to prężnie działająca na rynku krajowym i nie tylko krajowym firma, produkująca m.in. stacje do ładowania pojazdów elektrycznych. Kolejne, nowe instalacje w Gdyni zbiegły się w czasie z konsultacjami społecznymi nt. elektromobilności w Bydgoszczy. Nie byłoby w tym nic paradoksalnego, gdyby nie fakt, że w mieście, w którym produkuje się stacje do ładowania elektryków działają jedynie dwie z KZŁów, a można z nich korzystać tylko przy dworcu kolejowym PKP. Pozostałe pięć, innych producentów, umożliwia uzupełnienie prądu w ogniwach elektryków u dealerów EV i dwóch galeriach handlowych.

Szkoda, że lokalne władze, nie potrafią skorzystać z wieloletniego doświadczenia firmy z branży. Bydgoszcz tym samym bezpowrotnie traci szansę na stanie się polską stolicą nowoczesnej elektromobilności, a co najważniejsze przykładem niekłamanej troski o mieszkańców i skutecznej walki ze złą emisją, pochodzącą z komunikacji miejskiej i indywidualnej.

W mieście nie ma ani stref czystego transportu, ani realnej możliwości naładowania baterii w jakimkolwiek pojeździe elektrycznym, rowerze, hulajnodze, czy skuterze. Poza przywołanym wcześniej dworcem PKP, lokalizacje są przypadkowe i odbiegają od przyjętych standardów w krajach, w których z powodzeniem popularyzowana jest komunikacja elektryczna.

W sytuacji, w której miasto nie ma nic do zaoferowania miłośnikom pojazdów elektrycznych, kpiną jest pytanie Bydgoszczan, m.in. o to, czy planują kupić samochód z napędem elektrycznym i uzależnianie rozwoju infrastruktury w mieście od odpowiedzi.

Równie znaczący sens ma pytanie, czy Bydgoszczanie chcą być zdrowi i bogaci, czy chorzy i biedni.

Dzisiaj w powszechnej opinii, decyzja o zamianie auta z napędem tradycyjnym na elektryczne jest uwarunkowana dostępnością punktów do ich ładowania. Nie ma stacji, nie ma rozwoju elektromobilności. Nikt nie kupi pojazdu elektrycznego, jeżeli nie będzie miał, gdzie go naładować i to jest logiczne, ale sądząc po pytaniach w ankiecie nie dla wszystkich.

Bydgoszcz, to kolejny ewidentny przykład na to, jak wzajemna niechęć polityczna wpływa na pogorszenie jakości życia mieszkańców. Nie ważne, że chcemy mieszkać w lepszym, czystym środowisku. Oddychać zdrowym powietrzem. Ważna jest walka, starcie, wzajemne zwalczanie się. Robienie sobie na złość.

Kilka razy przytaczałem pierwotną definicję wyrazu polityka – „…to sztuka rządzenia, której celem jest dobro wspólne.” Jednak w przypadku naszych małych ojczyzn i ujęciu ogólnopolskim, polityka, to przede wszystkim pozbawianie nas wpływu na to, co nas dotyczy. Sztuka popełniania błędów i zamieniania ich na inne.

W powszechnej opinii decydentów, jakoś to wytrzymamy. I tak od czasów Jana Kochanowskiego, który pisał o: nierządnym królestwie i zginienia bliskim, gdzie ani prawa ważą ani porządek ma miejsce.”

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...