Nie wiem, czy jakiś inny kraj w UE jest tak wrażliwy, jak Polska na wszelkie przejawy dyktatu. Zakazy, nakazy, polecenia, wymuszenia. Przywołane od zawsze wywoływały sprzeciw i opór społeczny, chociaż współcześnie nie tak wyraźny, jak w latach 80-tych. Dzisiaj zdaje się mamy większą tolerancję dla niekompetencji, nieudacznictwa, szkodzeniu naszemu interesowi. Wykazujemy niespotykaną do tej pory cierpliwość wobec dyrektyw, które ograniczają naszą wolność. Poddajmy się coraz większej ilości zakazów, np. palenia w kominkach drewnem liściastym, posiadłości ogrzewamy z pomp ciepła, prąd wytwarzamy z paneli PV, jesteśmy zmuszani do przesiadania się do samochodów elektrycznych. Wiecie, co jest w tym wszystkim najzabawniejsze, że eurokraci, którzy przepisami regulują nasze ekologiczne życie w przerwach w obradach jeżdżą starymi Dieslami, a znaczna część tych, którzy głosują za wprowadzeniem kolejnych restrykcyjnych norm emisji spalin nie ma nawet prawa jazdy! Mało tego, ich głos jest najbardziej radykalny i donośny. W uzasadnieniu podają, że działają w trosce o los umęczonej planety i jej zatruwanych spalinami mieszkańców. Nie ma znaczenia, że w tym samym czasie najpopularniejsza niemiecka linia lotnicza wykonuje puste przeloty, żeby nie stracić najważniejszych kierunków, emitując przy tym tyle CO2, co średniej wielkości elektrownia węglowa. Najprawdopodobniej porażeni własną hipokryzją i rosnącą świadomością Europejczyków, nieśmiało zaczynają mówić, że tzw. zielona rewolucja idzie zbyt szybko i radykalnie, a cele wyznaczone przez Parlament Europejski są nierealne do osiągnięcia. Opinie oświeconych potwierdzają głosy m.in. z branży samochodowej. Zdaniem jednego z prezesów połączonych marek samochodów narzucanie kierowcom samochodów elektrycznych, to nic innego, jak polityczny kaprys, a nie odpowiedź na zapotrzebowanie rynku. To ręczne sterowanie gospodarką motoryzacyjną, niemające nic wspólnego z wolnym rynkiem i prawem popytu i podaży. Kiedy polityczna wizja spotyka się z brutalną rzeczywistością rynku, to nie poszczególne sektory gospodarki, ale społeczeństwo w pierwszej kolejności płaci cenę za oderwane od rzeczywistości, decyzje. Warto, zatem postawić na zdroworozsądkowe podejście, które weźmie pod uwagę nie tylko cele ekologiczne, ale również społeczne i ekonomiczne skutki tak radykalnych decyzji.

10październik