CAFE

Na sześć miesięcy przed nowym rokiem jedno jest pewne. Nowa dyrektywa unijna CAFE dotycząca kolejnego zmniejszenia emisji spalin, przełoży się na wyższe ceny aut nowych i używanych. Wyjeżdżające z salonów mogą być droższe nawet o 20 000 złotych. Restrykcyjna regulacja zmusza producentów do osiągnięcia emisji na poziomie 94 gramów dwutlenku węgla na kilometr. Jeżeli norma nie zostanie spełniona, to koncern będzie musiał zapłacić około 5 000 euro kary za każdy sprzedany egzemplarz. Już dużo wcześniej księgowi motoryzacyjnych potentatów liczyli jaką część z wymienionej kwoty mogą przyjąć na siebie. Pewne jest, że nie całą. Ułamek owszem, ale lwią część zapłacą klienci. Zaciskanie przez europejskich polityków pętli wokół szyi, producentów samochodowych w ramach Clean Air For Europe (Czyste Powietrze dla Europy) trwa nieprzerwanie od 2008 roku. Strategicznym zapisem są sztywno wyznaczone normy emisji CO2 dla nowo produkowanych aut spalinowych. Trudno szukać porównywalnie zaostrzonych wytycznych odnoszących się do śladu węglowego pozostawianego przez samoloty, którymi europejscy prominenci latają na kolejne szczyty klimatyczne i zupełnie obojętne jest dla środowiska, że podczas ostatniego spotkania statki powietrzne pozostawiły tyle CO2 w atmosferze, co wszystkie samochody przez dziesięć lat. Dzisiaj kara wynosi 95 euro za każdy ponadwymiarowy gram CO2 i mnożona jest przez liczbę, nowych, zarejestrowanych pojazdów danej marki. I tak na przykład, jeżeli pojazd przekracza wytyczną ustaloną przez urzędników o 5 gramów dwutlenku węgla na kilometr, a samochody sprzedały się w 1 000 egzemplarzach, to wytwórca „śmierdziucha” zapłaci 1,4 miliona euro. W wyliczeniu „opłaty dodatkowej” brana jest pod uwagę cała gama modelowa, a wynik emisji uśredniony. Tylko w 2018 roku, w którym zaczęły obowiązywać dzisiejsze przepisy odnoszące się do złego śladu dwutlenku węgla, koncerny samochodowe zapłaciły w sumie 510 milionów euro kar. Prawdę pisząc, to my, zapłaciliśmy decydując się na zakup nowego auta. Z wyliczeń ekspertów dobitnie wynika, że coraz mniej Europejczyków stać na kupno nowego samochodu m.in. dzięki unijnym dyrektywom. Mało tego, uważają, że będzie tylko gorzej. Cieszące się gigantyczną popularnością SUV-y potrafią emitować 150 g CO2/km, co oznacza karę za każdą nową, sprzedaną sztukę w wysokości około 5 000 euro, czyli po kursie z dnia 04 lipca 21 500 złotych. Oczywiście, jak wspomniałem wcześniej jedynie ułamek kwoty pokryje producent resztę zapłaci od 02 stycznia 2025 roku klient. W konsekwencji z ofert znikają cieszące się wzięciem, przystępne cenowo auta kompaktowe. Powodem jest bardzo duże ryzyko finansowe związane z brakiem chętnych do zakupu w nadchodzącym roku. W tym miejscu warto zadać pytanie, czy można uniknąć drakońskich podwyżek? Raczej niekoniecznie, ponieważ unijne przepisy pozwalają koncernom wypracowywać tzw. „emisję rezerwową” przez produkcję pojazdów z napędem w pełni elektrycznym i tym samym zmniejszyć wysokość kar. Trudno jednak nie zauważyć, że elektryki produkowane na Starym Kontynencie są znacznie droższe od aut spalinowych. W efekcie nie cieszą się wzięciem oczekiwanym przez producentów. Mało tego coraz bardziej tracą na zainteresowaniu i to z wielu powodów m.in. likwidacji rządowych dopłat do zakupu, czy drastycznie spadającej wartości podczas bardzo trudnych prób odsprzedaży. W konsekwencji specjaliści rynku motoryzacyjnego wieszczą kolejne wzrosty cen na poziomie przekraczającym szaleństwo z okresu pandemii i tzw. „przerw w łańcuchach dostaw”. Wówczas także wypłynął sygnał, że można produkować mniej, drożej, w kiepskiej jakości i zarabiać więcej. Obecnie przywołane zabiegi zrewidowała „niewidzialna ręka rynku”. W końcu struny w gitarze nie da się napinać w nieskończoność. Konsekwencją unijnej polityki będzie w przyszłym roku również skok cen pojazdów na rynku wtórnym, ponieważ będą się cieszyły rosnącym popytem. Urzędnicy z perspektywy ław poselskich i wynagrodzeń nie widzą, postępującej pauperyzacji europejskiego suwerena, a dostrzegalne przez nas zachowania politykierów przeczą uchwalanym dyrektywom. Loty samolotami, rejsy statkami, jazda po ulicach Brukseli ogromnymi suwami, stoją w całkowitej sprzeczności z troską stan naturalnego środowiska Europy. Z pewnością wraz z rosnącym rynkiem pojazdów używanych, zostaną wprowadzane przepisy nakładające wyższe podatki na posiadaczy samochodów, które w żaden sposób nie będą w stanie zbliżyć się do obowiązujących norm emisji CO2. Przyznaję, że pisząc wielokrotnie o wykluczeniu komunikacyjnym sądziłem, że ocieram się o prowokację, ale codzienność dostarcza rozwiązań, które urealniają problem i to nie tylko w ujęciu lokalnym.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...