Podróże przez Polskę, jak długa i szeroka, ruszyły pełną parą. Jak każdego roku na globtroterów czekają niezliczone atrakcje, ekstrema jeszcze przed dotarciem do celu. Wśród licznych „bonusów” są między innymi zatory na autostradach i drogach szybkiego ruchu, co ze względu na polskie standardy, niczym się nie różnią. Tradycyjnie drogowcy stanęli na wysokości zadania i zaplanowali remonty nawierzchni na szczyt sezonu urlopowego np. w drodze nad polski Bałtyk. Dzięki terminowi i perfekcyjnej organizacji ruchu, zatory osiągają kilka kilometrów długości. Mnóstwo niespodzianek czeka również na podróżujących autami elektrycznymi, chociaż sam automobil sprawia w drodze wiele przyjemności. Jest cichy, wygodny, szybki, ale wymaga ładowania, a to może okazać się survivalem. Punków do ładowania na mapach przybywa, ale znakomita większość ładowarek prądu stałego (DC), potocznie zwanych szybkimi jest wciąż zlokalizowana w centrach miast, a nie wzdłuż autostrad, dróg krajowych, czy powiatowych. W efekcie dla kierowcy elektryka już samo zaplanowanie podróży nad przywołane morze może być wyzwaniem. Dodatkowym utrudnieniem jest działanie punków uzupełniania energii w trybie: „być może”. Problemem jest także brak informacji o ilości oczekujących na ładowanie. Punkt na mapie nie jest tożsamy z działaniem. Miejsca, a także moce, są efektem dotacji, a nie logiki i zapotrzebowania. Stacje po wybudowaniu nie muszą na siebie zarabiać, zatem nie muszą być czynne. Nie ma sensu oczekiwać stacji w MOP, czy stacjach benzynowych. Do rzadkości należą punkty o mocy 90 kW. Standardem są 50 kW, rozsiane dość spontanicznie. W efekcie podróż EV pomiędzy polskimi miastami szczególnie po drogach niższej kategorii jest ekstremalną przygodą w nieznane. Do tego ze względu na dostępne moce ładowania zajmuje około 40% więcej czasu aniżeli autem spalinowym. Samochody elektryczne są naprawdę super, sprawiają to m.in. przywołane wcześniej przyspieszenie, cisza, komfort podróży, brak wibracji wytwarzanych przez silnik oraz setki innych przymiotów, które nigdy nie będą dostępne w autach na paliwa kopalne. Do niezliczonych, żeby osiągnąć pełnię szczęścia pozostaje infrastruktura do ich ładowania. Zjazdy z głównych dróg do miast na ładowanie są słabe. Brak przy stacjach miejsca, w którym można wypić kawę, czy coś zjeść, też nie jest fajne. W drodze każdy szanuje czas, zatem oddzielne zatrzymywanie się na jedzenie i na ładowanie połyka nie minutki, a dziesiątki minut. W dalszym ciągu do nieodosobnionych należą nieczynne stacje do ładowania. Informacje o dostępnych stacjach nie zawsze są aktualne i nie uwzględniają kart rabatowych sieci. Utrudnieniem są różne karty i aplikacje regionalnych operatorów energetycznych. Udając się w drogę należy pamiętać o kablu do ładowania i przejściówkach umożliwiających podłączenie do stacji. Pozostaje jeszcze aspekt ekonomiczny. Ładowanie w trasie do tanich nie należy, szczególnie w stacjach szybkiego ładowania. Warto pamiętać, że zawsze trzeba zachować energetyczną rezerwę na wypadek niedziałającej stacji. Bezpiecznej drogi, przyjemności, odpoczynku od codzienności, także tej drogowej.

17lipiec
Alternatywa

Rzecznik Elektromobilności Autor
Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...