czyli: Każdy, Musi, Bulić w 2025. Podobno śmierć i podatki są jedynymi pewnikami na świecie, ale do wspomnianych należy jeszcze dodać – polisę OC dla posiadaczy pojazdów. Kwoty, każdego miesiąca, wznoszą się niczym samolot czarterowy podczas startu na wakacje i w maju pułap zaczyna się od 9. Ubezpieczyć się od odpowiedzialności cywilnej musi każdy kierowca, nawet, gdy auto stoi w garażu. Brak polisy jest tożsamy z karą, która również jest coraz wyższa. Obecnie wystarczy jeden dzień przerwy w ciągłości OC i do akcji wkracza UFG (Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny). Opłata za brak obowiązkowego ubezpieczenia naliczana jest w odniesieniu do płacy minimalnej tj. 4 666 złotych brutto i rośnie wraz z przywołaną. W tej chwili dla samochodu osobowego, zwłoka od 1 do 3 dni, to dodatkowe: 1 800 złotych, przerwa w ciągłości OC od 4 do 14 dni, to już koszt: 4 770 złotych, a przekroczenie terminu 14 dni, to: 9 330 złotych. W przypadku motocykli: 1 500 złotych, a ciężarówek i autobusów: ponad 14 000 złotych. Warto, zatem w kalendarzu telefonu z wyprzedzeniem zapisać sobie przypominajkę. Dobrze mieć także świadomość, że OC nie przedłuża się z automatu – np. polisa poprzedniego właściciela samochodu, wygasa wraz z końcem jego umowy i nie przechodzi na kupca. Przypadków jest wiele, a UFG dokładnie śledzi historię ciągłości wpływów. W momencie wykrycia przerwy, urzędnicy wysyłają „Wezwanie do zapłaty”, dając szansę opłacić karę jednorazowo lub rozbić na raty. W przypadku braku odzewu ze strony zainteresowanego, dokumentację w sprawie nieopłaconego OC wysyłają do urzędu skarbowego, a ten z kolei ściąga należność z konta bankowego. Wracając do wysokości składek, to w aglomeracjach miejskich zaczęły oscylować w granicy 1 000 złotych. Dzisiaj 700 złotych, raczej już nie zaskakuje, gdy jeszcze dwa lata wstecz było to, około 480 złotych. Od I kwartału minionego roku kwota OC nieprzerwanie się wznosi i zgodnie z przewidywaniami analityków nie osiągnęła jeszcze pułapu przelotowego. Tylko przez dwa lata podwyżki przekroczyły 44 procent, a w bieżącym roku od stycznia do maja zaliczyły wzrost o kolejne 11 procent. W uzasadnieniu ubezpieczycieli m.in. możemy przeczytać, że to wina producentów samochodów, ponieważ naprawy, a w zasadzie wymiany całych podzespołów są coraz droższe. Do tego dochodzi rosnący koszt robocizny, który w ASO czasami przekracza 1 000 złotych za godzinę. Ponadto, firmy ubezpieczeniowe przyznają się, że więcej wypłacają niż zbierają składek od kierowców. Najwięcej bulą młodzi adepci sztuki prowadzenia pojazdów w warunkach miejskich. Posiadacze praw do jazdy po zdanym egzaminie muszą wyłożyć 2 600 złotych rocznie ubezpieczając się od odpowiedzialności cywilnej. Na promocję mogą liczyć kierowcy z ponad 50 letnim stażem jazdy bez wypłat z OC na rzecz poszkodowanych. W sprzyjających warunkach mogą się zmieścić w kwocie 600 złotych. W opisanym, obowiązkowym ubezpieczaniu jest pewna analogia do składek w ZUSie, czyli Zakładzie Utylizacji Szmalu. Nikt z rządzących, czy zarządców, nie myśli o uszczelnieniu sytemu tylko stale rosnące koszty przerzuca na tzw. klientów. I tak, za naszą kasę, zabawa trwa na całego, gorzej tylko, jak ośmielimy się zakłócić wspomnianą i chcemy uzyskać odszkodowanie z systematycznie, opłacanych składek.

15maj
K+M+B 2025,

Rzecznik Elektromobilności Autor
Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...