Rok dobiega do końca, a cyfry kolejny raz okazały się być nieubłagane. Sprzedaż spadła o blisko 5% w porównaniu do adekwatnego czasu z 2023 roku. W Niemczech przekroczyła 26% i w konsekwencji wróżenie z unijnych dyrektyw kolejny raz okazało się dalece nietrafione. Pogarszająca się kondycja rynku motoryzacyjnego jest coraz bardziej widoczna. Koncerny na Starym Kontynencie zapowiadają zamknięcia fabryk i masowe zwolnienia pracowników, pomimo wcześniejszych zapewnień związków zawodowych o utrzymaniu zatrudnienia do 2029 roku. Poza miażdżącą europejski rynek polityką Brukseli i konkurencją za Wielkiego Muru, fabryki zmagają się ze stale rosnącymi cenami pierwiastków ziem rzadkich, a także energii elektrycznej, której cena będzie coraz wyższa m.in. ze względu na restrykcyjne regulacje emisji CO2 i milionowe kary. W przypadku popularyzacji mobilności napędzanej prądem, dodatkowo, spadek zainteresowania kierowców elektrykami, wywołała redukcja i likwidacja dopłat do zakupu. Ponadto, w dalszym ciągu infrastruktura do ładowania nawet w krajach wysokorozwiniętych odbiega od realnego zapotrzebowania i zapewnienia użytkownikom samochodów na baterie mobilności porównywalnej do podróży samochodami spalinowymi. Niedostatki w dostępności do ładowarek odpowiedniej mocy skutecznie ograniczają funkcjonalność pojazdów na energię elektryczną, a także plug-in, Podważają tym samym elementarną ideę komunikacji indywidualnej. Podobno antidotum mają być tzw. lekkie pojazdy elektryczne: hulajnogi, rowery elektryczne, skutery, motocykle i tzw. minicary, czyli coś na miarę: Smarta, Peugeot’a iOn, Renault Twizy, Citroen Ami i wielu innych w rozmiarze pudełka po zapałkach . Problem jednak w tym, że to autka na dwie osoby i torbę z zakupami o zasięgach zbliżonych latem do 120 kilometrów, a zimą o połowę mniejszych. W testach zderzeniowych Euro NCAP, co prawda wypadają dobrze w zakresie ochrony osób na pokładzie, ale obrażenia powodujące stałe kalectwo mogą powstać od przeciążeń większych niż podczas manewrów bojowych wykonywanych w myśliwcu F35. Ponad dekadę wstecz, elektryfikacja europejskiej motoryzacji jawiła się w optymistycznych barwach. Tańsze samochody, bez spalin, zmniejszone koszty utrzymania, eksploatacji, czystsze powietrze lokalne i wiele innych interesujących. Jednym zdaniem – jazda w przełomowym i bardzo atrakcyjnym kierunku. Skok cywilizacyjny na miarę budowy silnika spalinowego. Renesans technologii opartej na elektryczności, która tym razem miała na dobre zmienić świat samochodów. Sądząc jednak po dzisiejszych efektach, chyba coś zboczyło z trasy. Oczywiście, zanim konstrukcja słynnego Niemca z 1886 roku została dopracowana minęło trochę czasu, ale obecni inżynierowie nie tylko dysponują ponad 100 letnim doświadczeniem, ale także technologiami cyfrowymi, sztuczną inteligencją, materiałami ery kosmicznej i innymi niezliczonymi, które wydatnie powinny skracać czas do pomysłu do realizacji i doskonałości.
26grudzień