Rozwodzenie się nt. zasadności zapisów o zakazie rejestrowania nowych samochodów spalinowych po 2035 roku w obecnej sytuacji pozbawione jest uzasadnienia. Europejczycy zostali postawieni przed faktem dokonanym i suweren musi pogodzić się z decyzjami podjętymi przez wybrańców europejskiego narodu. Zresztą na tym polega polityka, czyli pozbawiania ludzi wpływu na to, co ich bezpośrednio dotyczy, głównie w sferze domowego budżetu. Jednak zmartwienie polega na tym, że samochody elektryczne w dalszym ciągu pozostawiają ślad węglowy i jeszcze długo będą pozostawiały, a opowieści o neutralności europejskiej motoryzacji dla środowiska można sklasyfikować w dziale pod nazwą utopia bądź totalna ściema. Produkcja, eksploatacja, utylizacja, nie dość, że wymagają zaangażowania znaczącej dla jakości klimatu ilości paliw kopalnych, to ekonomicznie są zdecydowanie kosztowniejsze aniżeli przebieg całego procesu w przypadku auta z napędem tradycyjnym. Znacząca różnica jest widoczna gołym okiem już na etapie zakupu. Elektryki, pomimo zapowiedzi w dalszym ciągu są około 40 procent droższe od spalinowców, a tym samym mniej dostępne cenowo dla coraz większej grupy Europejczyków. Jednym z powodów jest niedopracowana technologia zasilania napędów elektrycznych. Akumulatory wysokonapięciowe nie dość, że do produkcji wymagają zastosowania kurczących się w oka mgnieniu pierwiastków ziem rzadkich, to są mało efektywne i wymagają absorbującego ładowania. Dodatkowo wielkim i kosztownym problemem jest utylizacja baterii. Dużo do życzenia pozostawia infrastruktura do ładowania, a także przesyłu energii elektrycznej. Napęd elektryczny, to bez wątpienia przyszłość, ale nie w kolejności i trybie w jakim obecnie tego doświadczamy. Dzisiaj branża dysponuje napędem, który wprawia w ruch niedopracowana pod wieloma względami technologia źródła, a kosztami niedoskonałości skutecznie obciąża kierowców. Koncerny nie bardzo, chcą się przeciwstawić politycznemu dyktatowi, który w żaden sposób nie wpłynie na postęp w dziedzinie akumulatorów wysokonapięciowych. W efekcie wtorkowe tj. 28 marca głosowanie w PE nie zaskoczyło swoim wynikiem. Niemcy mając świadomość, że Europa nie jest w stanie wyprodukować baterii do elektryków montowanych na Starym Kontynencie, szybko skręciły obejście i po 2035 roku, zaproponowały samochody spalinowe napędzane paliwami syntetycznymi – neutralnymi dla środowiska. Jednak w opinii ekologów technologia jest bardzo energochłonna i szkodliwa dla natury. Nie można także pominąć ceny gotowego produktu, który obecnie jest cztery razy wyższy od tradycyjnego soku z dinozaura. Swoją drogą w całym spektaklu przeraża hipokryzja. Politycy „walczą” o klimat kosztem wyborców, jednocześnie zapowiadają, że po 2035 roku w dalszym ciągu będzie można handlować używanymi samochodami spalinowymi, jednak nie dodają, że podniosą wysokość podatku ekologicznego, ubezpieczenia oraz ceny paliwa i części do poziomu, który udźwignie niewielu Europejczyków. W dyskusji warto także zwrócić uwagę, że konsekwencje finansowe poniosą także niezmotoryzowani. Powodem będą kosztowniejsze dostawy, prowadzone autami na baterie – od taki europejski ład.
29marzec
Totalna ściema
Rzecznik Elektromobilności Autor
Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...