2 500 złotych za prąd

Jedną z pokus czyhających na kierowców samochodów elektrycznych jest maksymalny moment obrotowy dostępny natychmiast po zamknięciu obwodu elektrycznego – to znaczy dotknięciu pedału gazu. Czym głębsze przyduszenie, tym większe przyspieszenie i silniejsze wrażenia powodujące przyrost adrenaliny. W zdecydowanej większości przypadków miejskie samochody elektryczne, w tym jednej z bawarskich marek, przyspieszają zdecydowanie szybciej niż modele opatrzone sygnaturą M oraz napisem Performance z napędem spalinowym. W trakcie ruszania spod przysłowiowych świateł na kilkusetmetrowym odcinku elektryki są nie do pokonania. Jednak wśród egzemplarzy bateryjnych producenta z Monachium znajdują się także akumulatorowe M-ki, które nie tylko się „zbierają”, ale utrzymują powtarzalną moc, aż do chwili wyczerpania prądu w ogniwach. Poza pokusą bardzo dynamicznej jazdy na prądzie, czają się jeszcze inne. Jedną z nich jest cisza wewnątrz auta. Pomimo osiągów mogących wywoływać cofanie procesów starzenia i prostować zmarszczki mimiczne na twarzy w aucie nie słychać ryku silnika, a prędkość poruszania się jest całkowicie nieodczuwalna. Jedynie ekran znajdujący się tuż za kierownicą uzmysławia, że elektryk porusza sią z niedozwoloną prędkością. Na własnej skórze wspominanego doświadczył 25 letni kierowca ze Szczecina, który elektryczne BMW w terenie zabudowanym rozpędził do 210 km/h wzmacniając fatalną opinię o kierowcach przywołanej marki, którzy w powszechnym odbiorze wzbudzają niechęć i obawy o życie wśród 78% zapytanych, kto sieje największy strach na drogach. Dobrze, że podobnie szybkim urządzeniem posługiwali się policjanci, którzy zatrzymali „elektrycznego jeźdźca” i nagrodzili mandatem w kwocie 2 500 złotych i odebraniem pozwolenia na powożenie wszystkimi pojazdami. Poza bezmyślnością młodego człowieka, którego zafascynował demon prędkości warto zwrócić uwagę, że w elektrykach dynamika jazdy istotnie różni się od aut z napędem tradycyjnym. Nawet małe miejskie wozidełka mogą zaskoczyć żwawością. Siła, z którą używa się pedału przyspieszenia jest nieporównywalnie mniejsza od tej, której używa się w silniku spalinowym w celu uzyskania tego samego efektu np. podczas wyprzedzania. Odczucia dodatkowo mogą zmylić cisza i komfort oferowany przez większość samochodów elektrycznych. Miejskie elektryki potrzebują od 3 do około 8 sekund, żeby osiągnąć setkę. Osiągi są uzależnione od pojemności akumulatora trakcyjnego, konstrukcji pojazdu, ustawień elektroniki sterującej. Maksymalny moment obrotowy jest dostępny natychmiast. Silnik nie potrzebuje nawet ułamka sekundy na przepalenie paliwa i uzyskania efektu wciskającego w fotel. Watro o tym, pamiętać zasiadając za kierownicą każdego auta na baterie.

Rzecznik Elektromobilności Autor

Na co dzień jestem rzecznikiem, zatem podejmując decyzję o pisaniu Bloga postanowiłem pozostać w roli. Więcej o mnie...