W każdym europejskim, skandynawskim, czy azjatyckim, kraju na potęgę sprzedają się auta elektryczne, ponieważ ich zakup dotują rządy. Dofinansowanie jest konieczne z kilku powodów.
Pierwszym jest zniwelowanie podczas zakupu, różnicy w cenie, pomiędzy autem z napędem tradycyjnym, a elektrycznym. Jest to faza początkowa, która służy wspieraniu budowy naturalnego rynku zbytu i będzie prowadzona do czasu, w którym ceny kupna zrównają się bez udziału państwa.
Polski Rząd od grudnia również zacznie dofinansowywać zakup EV. Nowe auta z napędem elektrycznym w cenie do 125 000 złotych, otwierają kupującemu drogę do ubiegania się o dofinansowanie na poziomie 37 000.
Do tej pory, przywołane kryterium umożliwia dorzucenie się państwa do zakupu: Skody Citigo – cena po dopłacie, to 51 000 złotych, VW e-up! z ceną 67 403 złotych, Smarta EQ fortwo i forfour za ceny po dofinansowaniu 67 830 i 68 880 złotych, Opla Corsy-e, za 87 143 złote oraz Peugeot’a 208 i Renault Zoe – w granicach 87 430 złotych.
Popularne elektryki, jak np. VW e-Golf, ID.3, czy Nissan Leaf ze względu na cenę wyjściową, uniemożliwiają wnioskowanie o dopłatę rządową.
W związku z tym, specjaliści ds. sprzedaży Nissan’a, na naszym rynku, skalkulowali cenę modelu Acenta na 118 000 złotych, a to 40 000 mniej niż do tej pory i jeszcze dodatkowo otwiera drogę do uzyskania przez nabywcę kolejnych 35 400 złotych wsparcia.
Mało tego, nowa cena umożliwia doposażenie Leafa za kwotę 7 000 złotych i auto w dalszym ciągu upoważnia kierowcę do ubiegania się o dofinansowanie.
Nissan w podanej cenie oferuje baterie, które pozwolą pokonać na jednym ładowaniu dystans zbliżony do 300 kilometrów. Przestronną przestrzeń pasażerską. Bagażnik, który pomieści bagaże w drodze na wakacje. Automatyczną klimatyzację, aktywny tempomat, czy podstawowych asystentów jazdy. Kolejne pakiety wyposażenia można dokupić do wcześniej wspomnianej kwoty 7 000 złotych i w dalszym ciągu zakup będzie kwalifikował się do dopłaty.