Warto wracać do zapisów sprzed lat, ponieważ z perspektywy czasu rzucają ciekawe światło na obecną rzeczywistość. Otóż w maju 2020 roku, unijni politycy przegłosowali w PE kolejną, restrykcyjną normę emisji spalin, a za przekroczenie narzuconych wartości, uchwalili milionowe kary dla producentów, którzy nie zdołają dostosować produkcji do norm CO2 i nie będą sprzedawali odpowiedniej ilości samochodów elektrycznych w korelacji ze spalinowymi. W efekcie koncerny zaczęły rejestrować spadek zysków i zainicjowały trwające do dzisiaj obniżanie jakości. Już pięć lat temu, jeden z politykierów, zauważył problem, którym udało mu się zainteresować współtowarzyszy. Chłopacy się zorganizowali i byli na tyle głośni, że udało się im wywołać w KE debatę, poświęconą zwolnieniu, zakupu samochodu elektrycznego z podatku VAT. Jednocześnie zainicjowali powstanie specjalnego funduszu, z którego pieniądze miały służyć budowie infrastruktury do ładowania pojazdów bateryjnych. Według ówczesnych zapowiedzi na rozwój napędów elektrycznych i stacji miało zostać przeznaczone 60 miliardów euro, dzięki którym do końca 2025 roku ma powstać 2 000 000 publicznych punków do ładowania, a 20 miliardów euro miało być dedykowane na dopłaty do zakupu pojazdów zero emisyjnych. Z niecierpliwością, graniczącą z elektryzującym podnieceniem, czekam na koniec obecnego roku i podsumowanie obietnic polityków zjednoczonego rządu europejskiego.
Zwolnienie z VATu
