Site icon Rzecznik Elektromobilności

Trujący problem

„Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach”, to idealny cytat ze znanego filmu opisujący produkcję energii elektrycznej w Polsce. Czasy się zmieniają, a prąd w dalszym ciągu produkowany jest z węgla. Nawet członkostwo w UE powyższego nie zmieniło jedynie na większą skalę, pojawiły się instalacje PV, farmy, wiatraki, elektrownie wodne, które przy okazji obnażyły problem gigantycznego niedoinwestowania państwa w infrastrukturę do przesyłu i magazynowania energii pochodzącej z OZE. Wracając do produkcji w dalszym ciągu prąd zasilający gospodarkę i domostwa, wytwarzany jest ze spalania „czarnego złota”. Ponadto, jeżeli uwierzyć analitykom, przywołany stan, utrzyma się co najmniej do 2050 roku. Oczywiście będzie rósł – albo i nie, udział źródeł odnawialnych, co nie wykluczy całkowicie węgla. Przywołane stoi w dysonansie z wieloma dyrektywami unijnymi, w tym również produkcji rodzimego auta bateryjnego i rozwoju polskiej elektromobilności w ogóle. W idealnym świecie motoryzacji wprawianej w ruch elektrycznością, produkt od powołania do życia, aż do śmierci nie powinien zostawić nawet mgiełki CO2. Wspomniane oznacza, że produkcja pojazdu powinna się opierać w 100% na energii odnawialnej, podobnie, jak wszystkich komponentów do elektryka, skończywszy na pochodzeniu „siły” w stacjach ładowania. Kontynuując brnięcie w utopi w ocenie specjalistów rynku moto, pojazdy spalinowe podobnie, jak węgiel, zostaną z nami na długo. Jednak zasadniczo zmieni się ich charakter. Będą stanowiły bazę pod budowę aut zelektryfikowanych, w których główny napęd będą stanowiły silniki elektryczne z możliwością doładowania baterii z gniazdka (plug-in) i silniczkiem (prądnicą) na sok z dinozaura, umożliwiającym pokonanie drogi do ładowarki. Z pewnością warto w tym miejscu dopisać, że przeróbka auta na paliwo płynne na pojazd bateryjny kosztuje więcej niż nowy elektryk w salonie, co cóż c’est la vie, podobno takie są koszty transformacji.

Exit mobile version