Site icon Rzecznik Elektromobilności

Samochód, jak koń – tylko dla bogatych

W Afryce synonimem zamożności jest liczba posiadanych krów. Na Starym Kontynencie o zasobności portfela świadczy posiadanie konia, ale za chwilę także samochodu. Politycy, centralnego rządu europejskiego, ręcznie sterujący rynkiem m.in. sprzedaży aut, od lat wyznaczają kierunki, rozwoju motoryzacji. Robią wszystko, żeby nowy samochód był dedykowany tylko dla majętnej części społeczeństwa, a nie dobrem powszechnym, jak jest obecnie. Nowe, restrykcje, ograniczenia, wymuszenia, sprawią, że pojazd napędzany silnikiem elektrycznym będą posiadali tylko właściciele domów. Reszta przesiądzie się na rowery i do komunikacji miejskiej, ponieważ nie tylko nie będzie jej stać na auto elektryczne, ale także nie będzie w stanie wybudować sobie stacji do ładowania, zasilanej ze źródła odnawialnego. Tym samym czasy ekonomicznej motoryzacji wyraźnie dobiegają do końca. Elektryfikacja motoryzacji w rozumieniu posłów z Brukseli za chwilę będzie możliwa jedynie w połączeniu auta na prąd z domem jednorodzinnym, ponieważ naładowanie elektryka na kilkudziesięciotysięcznym osiedlu graniczy i będzie graniczyło z cudem. Przed nami obrazy znane do tej pory tylko z filmu: „Mad Max”. Terroryzowani przez polityków, liczonymi w milionach euro karami, producenci samochodów, jeden po drugim, deklarują wycofanie z produkcji samochodów z napędem tradycyjnym do 2030 roku. Jednym z wielu przykładów jest znany koncern samochodowy ze Skandynawii. Zapowiada, że z jego taśmy montażowej po 2030 roku, nie zjedzie ani jeden spalinowiec. Mało tego, najlepiej sprzedający się XC 60 już za dwa lata, bezpowrotnie straci napęd spalinowy. Podobne deklaracje składają: Niemcy, Francuzi, Włosi. Producent auta z czterema pierścieniami, zadeklarował, że po 2026 roku nie zaprezentuje już żadnego modelu z napędem tradycyjnym. Racjonalnie do tematu odchodzenia od silników na benzynę podchodzą Bawarczycy z Monachium. Produkują auta na sok z dinozaura i baterie. Uważnie analizują sytuację na rynku i stosownie do wyników badań podejmują decyzje. Planują w oparciu o przepisy i opłacalność. Jednak sądząc po ruchach politycznych można przypuszczać, że zakaz produkcji bolidów na paliwa płynne nastąpi do 2030 roku, a graniczy wręcz z pewnością, że po 2035. Czas upływa i zostały niespełna dwie dekady do zapewnienia odpowiedniej mocy do ładowania, sieci do jej przesyłu i infrastruktury. Nie można sobie przy tym, pozwolić na błędne decyzje. Każda nietrafiona, to paraliż komunikacyjny, wynikający z braku energii i możliwości sprawnego, powszechnego, uzupełnienia prądu w bateriach. To także gigantyczne, dodatkowe koszty wynikające m.in. z konieczności dyslokowania niewłaściwie usytuowanych stacji. Warto także mieć na uwadze, że inwestycje związane z budową ładowarki do łatwych nie należą. Podstawę stanowi znalezienie wolnego gruntu w centrach miast i osiedlach mieszkaniowych, a tego jest coraz mniej, albo w ogóle go nie ma. Dodatkowym problemem w naszych realiach jest długi okres oczekiwania na zamknięcie formalności – „papirologii”. Z odbiorem nie kwapi się Urząd Dozoru Technicznego, a wszystko póki co, sprzyja upowszechnianiu stereotypów. Wśród klientów panuje opinia – nie kupię samochodu elektrycznego, bo nie mam go gdzie naładować. Z kolei wśród operatorów energetycznych – nie budujemy stacji, ponieważ słabo się sprzedają auta elektryczne. Tym samym mamy, to co mamy i właścicielami EV są przeważnie osoby mieszkające w domach lub mające możliwość zainstalowania w garażu własnego wallbox’a, czyli naściennej stacji do ładowania. Dzięki temu, każdego dnia elektryk jest przygotowany do bezproblemowego pokonania swojej dziennej trasy. Stanowi synonim zamożności, komfortu i wygody. Faktem jest że ustawa o elektromobilności nakłada na deweloperów obowiązek zapewnienia mocy do ładowania, ale tylko w nowych budynkach, a przepis dotyczy tylko gmin powyżej 100 000 mieszkańców i realnie nie zabezpiecza zapotrzebowania na prąd, hipotetycznych właścicieli EV. Tysiące osiedli wybudowanych w czasach przed ustawą o elektromobilności nie daje żadnych szans na ładowanie elektryka i na tę chwilę nic nie zapowiada, że to się zmieni. Problem pogłębiają, urzędnicy zatrudnieni na stanowisku tzw. energetyka miejskiego, którzy nie mają pojęcia o elektromobilności i lokalizacje stacji wskazują jedynie z miejscach, w których ich zdaniem jest wystarczająca moc, a nie w miejscach, w których właściciele samochodów elektrycznych faktycznie mogliby uzupełniać prąd w bateriach przed wyjazdem do pracy. Dzisiaj nie ulega najmniejszej wątpliwości, że samochody elektryczne stanowią przyszłość motoryzacji, ale nie do zaakceptowania jest sposób wprowadzania zmian i kurs w kierunku auta elektryczne dla milionerów, a nie dla milionów! Jeden z bohaterów w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej – będący listonoszem wypowiedział słowa: „Wolność jest pustym pozorem, gdy jedna klasa może bezkarnie zagłodzić drugą. Równość jest pustym pozerem, gdy bogacz dzięki swemu monopolowi ma nad bliźnimi prawo życia i śmierci.”

Exit mobile version