To pierwszy kraj na świecie, który w minionym roku zaliczył nieprawdopodobny wynik w sprzedaży. Fenomenem zainteresowało się nawet BBC za pośrednictwem, którego informacja odbiła się szerokim echem w świecie motoryzacji. W Norwegii w 2024 roku na 100% sprzedanych samochodów 90% było w pełni elektrycznych. Sami doradcy przyznają, że jak tylko na horyzoncie pojawiał się klient, to odradzali zakup pojazdu spalinowego, tłumacząc, że przyszłość, to silniki zasilane prądem. Swoją drogą, to faktycznie fenomen, że kraj, w którym warunki pogodowe nie ułatwiają życia akumulatorom wysokonapięciowym jest samotnym liderem elektryfikacji motoryzacji, gdy np. nad Wisłą można przeczytać wywody „znawców” na temat, jak tragiczny w eksploatacji jest elektryk zimą, nie wspominając już o tym, że sam z siebie może się zapalić. Mieszkańcy srogiej północy przygodę z pojazdami zeroemisyjnymi zaczynali w minionym dziesięcioleciu. Państwo od razu temat potraktowało poważnie. Kolejne rządy konsekwentnie kontynuowały politykę fiskalną, która kupujących zwalniała z opłaty podatku VAT za samochody elektryczne, a także rejestracyjnej oraz parkingowych i za przejazd autostradami. Norweska wiceminister transportu Cecilie Knibe Kroglund, komentując doniesienia BBC powiedziała, że celem obecnej władzy, jak również poprzedniej był wybór dobrych rozwiązań służących zerowej emisji pochodzącej z ruchu drogowego. Z kolei Kjell Werner Johansen z Norweskiego Centrum Badań Transportu, przyznał, że w dalszym ciągu można kupić auto na paliwo płynne, ale zna coraz mniej osób, które wspomnianym są zainteresowane. Dodał, że obecnie nie zna nikogo, zainteresowanego Dieslem. Zupełnie inaczej rysuje się sytuacja na kontynencie. Dzięki centralnej polityce prowadzonej z Brukseli, rynek elektryków znalazł się w agonii. Tylko w minionym roku zaliczył spadek o 3%. Sprzedaż zmalała, a rolę respiratora przejęły cła zaporowe na elektromobile z Azji, co nie stanowi gwarancji, że branża przeżyje. Jeżeli wierzyć rozmowom kuluarowym, to coraz więcej koncernów z Państwa Środka jest zainteresowanych odkupem „nierentownych” fabryk w Unii. Dzisiaj już nie tylko chłopi z Bronowic, ale cała Europa zadaje pytanie: „Cóż tam panie w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?”.